Niemieccy maszyniści strajkowali już nie raz lecz nigdy tak długo jak obecnie. Od środy do następnego poniedziałku zamrze ruch towarowy i pasażerski na kolei. Akurat w czasie obchodów 25 rocznicy upadku muru berlińskiego przypadających na 9 listopada. Obywatele nie pozostawiają suchej nitki na maszynistach, politycy mówią o szantażu, braku odpowiedzialności czy nawet zwykłej złośliwości, co na GLD czyli związku maszynistów nie robi najmniejszego wrażenia. Kolejny ogólnokrajowy strajk jest jest szóstym w obecnym sporze płacowym. I nie wiadomo czy ostatnim. Kolei nie zamierza ustąpić przed żądaniem 5 proc. podwyżki dla maszynistów zarabiających obecnie średnio 2700 euro miesięcznie przy czym maszynista z dłuższym stażem liczyć może na co najmniej 3,5 tys. euro plus liczne dodatki. W sumie ma do dyspozycji ok. 4 tys. euro miesięcznie, minus podatek. W sumie ponad 3 tys. euro dla maszynisty utrzymującego rodzinę z dwójką dzieci. Lekarz ze sporym stażem ma niecałe dwa razy więcej.

Rzecz w tym, że związkowi maszyniści nie walczą wyłącznie o pieniądze. — Pragną umocnić swój związek rozszerzając zakres jego wpływów na inne kolejowe zawody, konduktorów i personelu gastronomicznego — tłumaczy „Rz" Karl Benke, specjalista Niemieckiego Instytutu Gospodarczego (DIW). GLD chce reprezentować te zawody o czym nie chce słyszeć zarząd kolei, Deutsche Bahn argumentując, że w imieniu innych pracowników działa związek zawodowy EVG.

Mimo ogromnego zamieszania jaki wywołuje kolejny strajk maszynistów Niemcy nie mogą narzekać na swe związki zawodowe. Straciły w ostatnich kilkunastu latach ogromnie na znaczeniu i wpływach politycznych. Nie są już ostoją socjaldemokratów z SPD, z którymi rozstali się z hukiem po ogłoszeniu przez kanclerza Gerharda Schrödera słynnej agendy 2010 liberalizującej ponad dziesięć lat temu rynek pracy. Związki zawodowe mają też za złe SPD, że będąc w koalicji z CDU/CSU, podniosła wiek emerytalny do 67 roku życia. — Pragnąc odzyskać zaufanie związków socjaldemokraci przeforsowali ostatnio w Niemczech płacę minimalną w wysokości 8,5 euro za godzinę oraz obniżenie wieku emerytalnego do 63 lat dla niektórych zatrudnionych — przypomina Karl Brenke. Cierpliwość socjaldemokratów kończy się jednak w chwili gdy GLD zaczyna walczyć nie tylko o podwyżki dla 20 tys. maszynistów ale i dla 170 innych pracowników kolei. — Ich żądania są całkowicie niezrozumiałe — głosi Yasmin Fahimi, sekretarz generalny SPD.

Do związków zawodowych należy w Niemczech 18 proc. zatrudnionych a więc znacznie mniej niż w większości krajów UE. Dla porównania związki zawodowe w Polsce skupiają 12 proc. pracowników, w Szwecji 70 proc. podobnie w Danii a w Belgii -50 proc. Niemcy strajkują jednak stosunkowo rzadko. W latach 2005 -2012 na 1000 zatrudnionych przypadło 16 dni strajku, Tymczasem we Francji aż 150 przy czym do związków zawodowych należy tam zaledwie 8 proc. zatrudnionych. W Danii było to 106 dni, w Belgii 73.