Dr Szarowska ubolewała nad tym, że choć Polacy zaczęli chodzić w maskach po ulicach to "nie widać efektów jeśli chodzi o imprezy".
- Myślimy, że jak przenieśliśmy imprezę z baru do własnego domu, to tam już jest bezpiecznie? No nie jest - mówiła lekarka.
Dr Szarowska ostrzegała, że przy takim nastawieniu wszystkie obostrzenia "nie przyniosą żadnego efektu", mimo że w ich wyniku ludzie będą tracić pracę a firmy bankrutować.
Mówiąc o nowych obostrzeniach lekarka podkreśliła, że pomogą zarówno szpitalom, jak i tym, którzy do nich trafią i będą wymagać intensywnej opieki medycznej.
- Gdybyśmy wszystkie te obostrzenia wprowadzili w sierpniu, kiedy było najmniej zakażeń, wtedy byłaby szansa na to, że nie byłoby tego gwałtownego wzrostu. A teraz mamy piekło - ubolewała lekarka.