W Senacie USA odbywały się przesłuchania dowódcy Korpusu Marines Dunforda po wyznaczeniu go na stanowisko szefa Kolegium Połączonych Szefów Sztabów.
„Jeśli chcecie rozmawiać o tym, jakie państwo może stanowić fundamentalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, wskazałbym Rosję" – stwierdził w czasie przesłuchań. Dodał, że to właśnie ona jest państwem, które mogłoby „naruszyć suwerenność sojuszników" przy pomocy swej broni jądrowej.
Dzień przed Dunfordem identyczną ocenę przedstawiła amerykańska sekretarz ds. lotnictwa wojskowego Deborah Jones. Amerykanka zakończyła serię wizyt u europejskich sojuszników USA, w tym w Polsce. „To nie jest czas na okazywanie wahania wobec takich działań, jakie podejmuje Rosja" – dodała w wywiadzie dla agencji Reuters. Jones wykorzystywała wizyty, by wzywać Europejczyków do wykonywania swych zobowiązań sojuszniczych, przede wszystkim wydawania dwóch procent PKB na obronę.
„Oświadczenia Waszyngtonu tworzą sztuczną atmosferę wrogości" – natychmiast odpowiedział Amerykance rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow.
W dniu amerykańskiego święta 4 lipca dwie pary rosyjskich bombowców strategicznych zostały przechwycone przez amerykańskie samoloty myśliwskie u wybrzeży Alaski i Kalifornii. Część mediów USA twierdzi, że stało się to dokładnie wtedy, gdy rosyjski prezydent Władimir Putin dzwonił do Baracka Obamy z gratulacjami z okazji święta.