Reklama
Rozwiń
Reklama

Sivan Perwer: Marzenie o wolnym Kurdystanie

Zawsze będziemy sprawiać kłopoty, jeżeli nie uzyskamy niepodległości – mówi najsławniejszy kurdyjski bard Sivan Perwer.

Aktualizacja: 28.09.2015 20:22 Publikacja: 27.09.2015 20:47

Sivan Perwer: Marzenie o wolnym Kurdystanie

Foto: Wikimedia Commons/ CC BY 2.5

Rz: Pochodzi pan z tej części świata, z której do Europy płyną uchodźcy. Czy pana rodacy Kurdowie stracili nadzieję na własne państwo i masowo zaczną migrować?

Reklama
Reklama

Sivan Perwer: Kurdowie to stary naród. I nigdy nie opuścili Kurdystanu nawet w czasach okupacji, najgorszych prześladowań rozwijali swoją kulturę i chronili tożsamość. Kurdystan jest podzielony między cztery państwa: Turcję, Syrię, Irak i Iran. Kurdowie potrzebują tylko wolności.

Mówiąc o wolności, ma pan na myśli niepodległość?

Teraz to niemożliwe. W północnym Iraku są stabilne granice terytorium kurdyjskiego, w Syrii Kurdowie próbują połączyć trzy kantony, w które wcina się Państwo Islamskie. Turcja robi jednak wszystko, by to uniemożliwić, nie walczy z ISIS, ale z Kurdami, bo się boi, że Rożawa, syryjska część Kurdystanu, uzyska taki status jak kurdyjskie terytorium w Iraku.

Kurdowie w tych czterech państwach mają ten sam cel?

Reklama
Reklama

Wszędzie dążą do niepodległego Kurdystanu. To cel artystów, inteligencji i polityków. Piszemy, śpiewamy o niepodległości. Możemy bardzo rozwinąć Kurdystan, może być tak jak w północnym Iraku od ponad 20 lat, nawet się tam zazieleniło od nowo posadzonych roślin. Arabowie i Turcy obawiają się tego przykładu, bo tam nie ma oligarchii czy monarchii.

Pan po paru dekadach na emigracji wrócił dwa lata temu do Turcji, chcąc współpracować z rządem Recepa Erdogana i mając nadzieję na polepszenie sytuacji Kurdów, ale kilka miesięcy temu Erdogan, teraz już prezydent, zmienił nagle podejście do kwestii kurdyjskiej.

Wcześniej Erdogan mówił o nowej Turcji. Oczekiwaliśmy, że nie będzie kemalistyczna, panturecka, rasistowska, ale akceptująca różnorodność. On zaczął iść w tym kierunku. Chcieliśmy w tym pomóc. Ja opuściłem Turcję w 1976 roku, kiedy wszystko kurdyjskie było nielegalne. Śpiewałem po kurdyjsku o pragnieniach Kurdów i ich problemach. I za to byłem objęty totalnym zakazem. Przez lata Turcja traktowała mnie jak separatystę.

Kilka lat temu wydawało się jednak, że możliwe są negocjacje, że nie będziemy musieli patrzeć na Turków jak na wrogów, zrezygnujemy z walki, bo z bronią w ręku niczego się nie osiągnie. Erdogan próbował sprowadzić Kurdów z zagranicy.

A ostatnio nastąpił totalny odwrót, znowu jest hasło: jeden naród turecki, jedno państwo, jedna flaga, jeden język. Erdogan zwrócił się po wsparcie do armii. Stało się to, gdy w wyborach 7 czerwca kurdyjska partia HDP odniosła sukces, uniemożliwiając ugrupowaniu Erdogana samodzielne rządzenie. I zaczął nową wojnę przeciw Kurdystanowi.

Reklama
Reklama

Co by pan sugerował Kurdom w Turcji w związku z przyśpieszonymi wyborami 1 listopada, dzięki którym Erdogan chce odzyskać pełnię władzy? Powinni zbojkotować?

Nie wiem. Erdogan będzie robił wszystko, by jego partia wygrała i miała większość, by rządzić samodzielnie. A co bym radził? Trzeba pamiętać, że Kurdów w Turcji jest nie 100 tysięcy, nie milion, ale około 25 milionów. Może dojść do walk, możemy mieć nową Syrię. Poradziłbym Erdoganowi, by powrócił do idei nowej Turcji i dał Kurdom pełną autonomię.

25 milionów to nie jest oficjalna ilość Kurdów żyjących w Turcji, raczej mówi się o kilkunastu milionach w 77-milionowym państwie.

W wielu prowincjach są miliony Kurdów, nie tylko na terytorium Kurdystanu. W samym Stambule są 4 miliony. I Kurdowie mają coraz więcej dzieci, po pięcioro, nawet po 12 na rodzinę. I z takiej dużej rodziny połowa jedzie na zachód. Erdogan się obawia tej rosnącej społeczności kurdyjskiej i namawia Turków, by też mieli więcej dzieci.

Gdzie miałaby być ta autonomia? Przecież nie w Stambule.

Tam, gdzie Kurdowie stanowią większość. A inni, żyjący choćby w Stambule, też poczują się lepiej.

Reklama
Reklama

Ale prawie nikt na świecie nie chce dawać autonomii, także z tego powodu, że to może być pierwszy krok do niepodległości.

Jeżeli my się przebudzimy i zaczniemy robić coś złego, to cały Bliski Wschód może mieć kłopoty. Jest nas 50 milionów (zachodnie szacunki to około 30 milionów – red.), a Palestyńczyków ledwie kilka milionów i mają kulturę arabską taką jak państwa arabskie, nie są tak odrębnym narodem jak nasz. A tyle się mówi o tych Palestyńczykach, ONZ się nimi zajmuje, są naciski na Izrael. Nas jest dużo, dużo więcej i zawsze będziemy sprawiać kłopoty, jeżeli nie uzyskamy niepodległości.

Wie pan, że Kurdowie nie mają poparcia Zachodu. Turcja jest członkiem NATO i Zachód pozwolił jej na atakowanie Kurdów w Iraku.

Wiemy, że nie mamy odpowiedniego lobby. Nie możemy się równać ze znacznie mniej licznymi Ormianami. W USA i Francji mają grupy nacisku i potrafią coś osiągnąć. Ale sądzę, że i my się tego doczekamy, bo jest nas coraz więcej w Europie, biznesmeni, artyści kurdyjscy coraz lepiej pracują, są widoczni. Musimy przekonać zachodnie społeczeństwa, że niepodległy Kurdystan będzie świetnym rozwiązaniem, dobrym przykładem dla Bliskiego Wschodu jako kraj demokratyczny i pluralistyczny.

Ten wymarzony Kurdystan jest islamski?

Reklama
Reklama

Ja jestem totalnie areligijny, kocham ludzi. Jestem przeciwko radykalizmowi, fundamentalizmowi. ISIS niszczy wszystko, co nie wyznaje jego kierunku, niszczy historię, życie społeczne, jest zły nie tylko dla Kurdów, ale dla całego świata, który chce podbić i uczynić go wolnym od niewiernych.

Wróćmy do problemów migracji. Mówił pan o wielkich rodzinach kurdyjskich, które przenoszą się na zachód...

...ale na zachód Turcji. Choć oczywiście Kurdowie uciekają i do Europy, ale to są Kurdowie z Syrii, bo nie mogą tam żyć, ich życie jest zagrożone, nie mają chleba. Kurdowie mają rodziny w Europie, zwłaszcza w Niemczech, i niektórzy zmierzają do nich.

Symbolem uchodźców, którzy ryzykują życie, by dotrzeć do bezpiecznej Europy, jest mały kurdyjski chłopiec. Zdjęcie nieżywego Aylana Kurdiego na tureckiej plaży poznał cały świat.

Piszę o nim piosenkę. Gdy ludzie zobaczyli, co się stało z Aylanem, doznali wstrząsu. Gdy Saddam Husajn mordował Kurdów w Iraku, to rangę symbolu uzyskała Halabdża, w której w 1988 roku zagazował ich tysiące, ale w wielu innych miejscach mordowano Kurdów i w wielu ich prześladowano, było mnóstwo więzień pełnych moich rodaków. Ale świat usłyszał o Halabdży. Podobnie z Aylanem, setki ludzi umierają, tonąc w morzu, a on stał się symbolem tragedii.

Reklama
Reklama

Gdzie pan teraz mieszka? W Turcji?

W Diyarbakirze (główne miasto tureckiego Kurdystanu – red.) spędziłem jedną noc. Chciałem wrócić do swojego kraju, ale nie mogłem. Nie widziałem żadnego drzewa, a tyle tam rzek, Tygrys i Eufrat płyną przez Kurdystan. Ale wszystko jest gołe, a z dzieciństwa pamiętam dzikie zwierzęta, niedźwiedzie, jelenie, lamparty, było zielono. A teraz tego nie ma, wybito zwierzęta, wycięto lasy, nie ma zieleni, bo to teren wojny. I nikt nie chce nic sadzić. Ja bym tam teraz umarł. Mieszkam na przemian w Erbilu w irackim Kurdystanie i w Bonn.

— rozmawiał Jerzy Haszczyński

Sivan Perwer (rocznik 1955) – muzyk, bard, kurdyjski odpowiednik Jacka Kaczmarskiego. Obywatel Szwecji, przez wiele lat na emigracji w Europie, głównie w Niemczech. Był gościem warszawskiego Festiwalu Skrzyżowanie Kultur.

Świat
Prof. Roman Kuźniar: Wojna Putina obnażyła słabość Rosji i zmieniła porządek świata
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1399
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1398
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1396
Świat
Rosja nie ustępuje, pokój odległy. USA w chaosie
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama