Reklama
Rozwiń
Reklama

Bez Brytyjczyków nie ma UE

Merkel zrobi wszystko, aby pomóc Cameronowi wygrać referendum. Ale może być już na to za późno.

Aktualizacja: 09.01.2016 06:23 Publikacja: 07.01.2016 17:39

David Cameron został w środę przyjęty z entuzjazmem w Bawarii, gdzie CSU również chce ograniczyć nap

David Cameron został w środę przyjęty z entuzjazmem w Bawarii, gdzie CSU również chce ograniczyć napływ imigrantów

Foto: AFP

Nastroje w czasie kolacji, jaką kanclerz wydała w Berlinie na cześć premiera, były w środę szampańskie.

– Negocjacje posuwają się dobrze – relacjonował brytyjski premier przebieg rokowań o zmianie warunków członkostwa Zjednoczonego Królestwa we Wspólnocie. – Są trudne, są twarde, jest w nich wiele trudnych kwestii. Ale przy dobrej woli wszystkich, a taka dobra wola istnieje – każdy problem da się rozwiązać – mówił szef brytyjskiego rządu.

Kanclerz go nie zawiodła.

– W ciągu nadchodzących tygodni jest niezwykle ważne, abyśmy podjęli w naszym własnym interesie decyzje, które pozwolą na wynegocjowanie rozsądnego pakietu pozwalającego Wielkiej Brytanii pozostać w Unii – powiedziała Merkel.

W Londynie, ale także w Berlinie, zapanowała nerwowość, o ile nie strach. Opublikowany w czwartek sondaż instytutu ORB podał, że aż 54 proc. Brytyjczyków opowiada się za wyjściem kraju z Unii (Brexit), a 46 proc. za jego pozostaniem we Wspólnocie. Te dane nie biorą jednak pod uwagę niezdecydowanych, którzy stanowią 21 proc. elektoratu.

Reklama
Reklama

W środę inny instytut YouGov wskazał co prawda, że za Brexitem jest 49 proc. uprawnionych do głosowania, a 51 proc. przeciw, ale to również bardzo niepokojące liczby.

– Merkel w sprawie Brexitu przyjęła takie samo stanowisko, jak w czasie kryzysu greckiego: jest gotowa zrobić bardzo wiele, aby utrzymać Brytyjczyków w Unii, bo jej zdaniem Brexit uruchomi reakcję łańcuchową i może doprowadzić do rozbicia całego projektu integracji – mówi „Rz" Dominik Grillmayer, ekspert Instytutu Francusko-Niemieckiego w Ludwigsburgu.

Sednem negocjacji ma być klauzula umożliwiająca ograniczenie przez przynajmniej trzy lata (Cameron domagał się czterech) po przyjeździe do Wielkiej Brytanii zasiłków socjalnych dla obywateli Unii Europejskiej.

– Nasi prawnicy starają się znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli na wprowadzenie takich restrykcji bez naruszenia zasady dyskryminacji na tle narodowościowym – mówi „Rz" źródło w Brukseli. – Zapewne z tego powodu restrykcje musiałyby objąć także obywateli brytyjskich, którzy po latach imigracji wracają do kraju – dodaje.

Czy Cameron mógłby pogodzić się z tym ostatnim punktem?

– Sądzę, że tak. Tym bardziej że w praktyce takie ograniczenie dotyczyłoby bardzo niewielu osób – mówi „Rz" Ian Bond, dyrektor ds. zagranicznych londyńskiego Center for European Reform (CER).

Reklama
Reklama

Merkel jest też gotowa zgodzić się na inny, fundamentalny postulat Camerona: o wyłączeniu Wielkiej Brytanii z obowiązku budowy „coraz bardziej zintegrowanej Unii" („ever closer Union") i uznaniu w traktatach, że w Unii na stałe będą obowiązywały inne waluty poza euro.

– To w praktyce oznacza ostateczne uznanie Europy dwóch prędkości z krajami twardego jądra, które się integrują, i tymi na obrzeżach, którym zasadniczo wystarcza jednolity rynek – wskazuje Grillmayer.

Merkel wychodzi naprzeciw postulatom Camerona nie tylko w obawie przed wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii, ale także z powodu sytuacji wewnętrznej. Brytyjski premier chce ograniczyć do ledwie 20 tys. liczbę uchodźców, których do 2020 r. przyjmie Zjednoczone Królestwo. W środę był przyjmowany z entuzjazmem przez premiera Bawarii Horsta Seehofera, który także walczy o taki limit dla Niemiec, choć o wiele wyższy (200 tys. rocznie).

– Merkel też chce ustalenia górnego limitu, na razie bez określenia, na jakim poziomie. Dla kanclerz stało się jasne, że jeśli w tym roku znowu milion uchodźców wjedzie do Republiki Federalnej, to dojdzie do prawdziwej eksplozji społecznej – mówi Grillmayer.

Jest też całkiem prawdopodobne, że Berlin skorzystałby z opracowywanego z myślą o Brytyjczykach mechanizmu ograniczenia subwencji socjalnych dla nowych imigrantów.

– Nie zgadzamy się na przyjazd imigrantów do naszego kraju tylko po to, aby uzyskać subwencje socjalne, dodatki pracowniczy i wychowawcze – przyznaje Thomas de Maiziere, szef MSW.

Reklama
Reklama

– Uważamy, że przynajmniej przez rok takie subwencje dla nowo przyjezdnych nie powinny być wypłacane – zgadza się Olaf Scholz, wiceprzewodniczący SPD.

Do porozumienia w sprawie nowych warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii ma dojść na szczycie w Brukseli 18 lutego. Cameron chce już w czerwcu przeprowadzić referendum w sprawie członkostwa kraju we Wspólnocie.

– Wcale nie jestem pewien, czy to wystarczy, aby zmienić nastroje w brytyjskim społeczeństwie – ostrzega jednak Ian Bond.

Jego zdaniem Cameron w znacznej części sam stworzył sobie problem, bo już po ogłoszeniu referendum przeprowadził wraz z Nicolasem Sarkozym naloty na Libię i pozostawił ten kraj w chaosie.

– Obok wojny w Syrii to zasadniczy powód masowej fali uchodźców do Europy, bez której zwolenników Brexitu byłoby o wiele mniej – mówi ekspert CER.

Reklama
Reklama

Jego zdaniem napływ imigrantów nie byłby też źle przyjmowany przez Brytyjczyków, gdyby nie ogromne zaległości w inwestycjach w szkoły, szpitale, drogi, koleje.

– To powoduje, że służby publiczne nie dają rady z tak dużym napływem cudzoziemców – mówi Bond.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1406
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1405
Świat
Świat w cieniu Trumpa. „Spełnienie wieloletniego marzenia Kremla”
Świat
Zmarła Brigitte Bardot
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Świat
Rosja gra na rozpad Ukrainy. Ten scenariusz jest realny
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama