W poniedziałek premier Rosji Dmitrij Miedwiediew odwiedził anektowany półwysep by uczestniczyć w forum rządzącej partii Jedna Rosja, na czele której stoi. Podczas spotkania z mieszkańcami Krymu szef rosyjskiego rządu musiał odpowiedzieć na niewygodne pytania lokalnych emerytów.
- Nie można przeżyć, ceny szalone, nieprawidłowo liczą nam indeksację. Jesteśmy pokrzywdzeni, nie dają nam nawet 4 proc. (red: chodzi o podwyżkę emerytury, którą Kreml obiecał po aneksji Krymu). Co to jest 8 tysięcy (red: równowartość 500 złotych). Wycierają o nas nogi – zwróciła się do rosyjskiego premiera jedna z kobiet.
W odpowiedzi na to Miedwiediew odparł, że „emeryturami władze zajmują się na terenie całego kraju". – Nie możemy zrobić emerytury tylko w jednym miejscu. Indeksacji wcale nie przeprowadzaliśmy w żadnym z regionów. Po prostu nie ma teraz pieniędzy. Znajdziemy pieniądze, przeprowadzimy indeksację – mówił. Tuż po tym szybko pożegnał się z tłumem i odszedł. – Trzymajcie się. Wszystkiego dobrego, dobrego nastroju. Zdrowia życzę – powiedział.