Dyplomaci, z którymi nieoficjalnie rozmawiała „Rzeczpospolita", przyznają, że na gruncie prawnym decyzja z września 2015 roku ma wady.
– Słyszmy, że wątpliwości budzi brak konsultacji z Parlamentem Europejskim, co jest wymagane na pewnym etapie. Decyzji by to nie zmieniło, bo PE na pewno poparłby obowiązkową relokację, ale proceduralnie był to błąd – mówi nam dyplomata kraju, który bardzo aktywnie tę decyzję popierał.
Z kolei nasz rozmówca z państwa sprzeciwiającego się relokacji jest jeszcze bardziej krytyczny: – To był bubel prawny, pisany na kolanie. Gdyby takiej jakości legislacja powstała w jakiejkolwiek innej sprawie, sąd natychmiast by ją podważył. Ale tutaj ryzyko polityczne jest zbyt duże, bo ta sprawa jest zbyt ważna dla kilku państw Unii – mówi dyplomata.
Sędziowie mają swoje poglądy i margines do dokonywania interpretacji. Mogą na przykład wskazać jakieś małe błędy, ale nie podważyć legalność decyzji.
Waży się przyszłość prawa azylowego
Wyrok sądu jest niezwykle ważny. Jeśli decyzja zostanie podważona, to KE nie będzie już mogła naciskać na kraje członkowskie, żeby ją wykonały.
Gdyby wyrok sądu dotyczył nie tylko kwestii proceduralnych, ale samej substancji rozporządzenia, i uznał, że nie można takich decyzji podejmować w głosowaniu większościowym, to postawiłby też pod znakiem zapytania nowe prawo azylowe, nad którym obecnie pracuje Unia. I które zawiera stały obowiązkowy mechanizm relokacji.