Rzeczpospolita: Macron i Le Pen zmierzą się w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji. Któremu z kandydatów bardziej kibicuje Rosja?
Andriej Suzdalcew: Jesteśmy zainteresowani tym, by we Francji zwyciężyły siły narodowe. To prawie jak to, co obserwowaliśmy w USA. Widzieliśmy, że wygrana Clinton będzie złą opcją i że żadnej perspektywy współpracy nie będzie. To samo dotyczy Macrona, ponieważ jego zwycięstwo jeszcze bardziej pogorszy relacje rosyjsko-francuskie. Na temat Le Pen w Rosji są różne opinie, ale wszyscy są zgodni, że działa ona w interesach narodowych Francji. Wiążemy z nią pewne nadzieje. Irytuje nas to, że Macron jest kandydatem Niemiec i w dużej mierze znajduje się pod wpływem Berlina. Taka opcja oznacza sojusz niemiecko-francuski, w którym Francuzi odgrywaliby drugorzędną rolę.
Czy Rosji nie przeszkadzają skrajnie prawicowe poglądy szefowej Frontu Narodowego?
Tak, jej program jest antyeuropejski, ale jest narodowy. Widzimy, że ma ona bardzo elastyczną ekipę, która jest w stanie dopasować się do różnych okoliczności. Z drugiej zaś strony w drużynie Macrona są ludzie, którzy są gotowi do bombardowania Rosji. Jak mamy z takimi ludźmi rozmawiać?
Szef Komitetu ds. Zagranicznych Rady Federacji Rosji Konstantin Kosaczow oświadczył, że w pierwszej turze wyborów Francuzi „głosowali pod presją UE". Czy pan podziela tę opinię?