Reprezentuje pan Ukrainę w grupie kontaktowej ds. uregulowania kryzysu w Donbasie. Od podpisania porozumień w Mińsku minęło ponad dwa lata, ale żaden z postulatów nie został w pełni wykonany. Czy te porozumienia mają jeszcze sens?

Leonid Kuczma: Porozumienia nie zostały podpisane przez "czwórkę normandzką", ponieważ prezydenci Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy nie wierzyli w ich realizację. Dokument podpisały osoby, które nie uczestniczyły w jego tworzeniu. Ale nawet nie o to chodzi. Przypomnijmy sobie "memorandum budapesztańskie". Wtedy w 1994 roku prezydenci USA, Wielkiej Brytanii, Rosji, Francji oraz Chin podpisali gwarancje suwerenności i niepodległości Ukrainy. Tam wszystko jest zapisane czarno na białym. I co z tych gwarancji? Uregulowanie sytuacji na wschodzie Ukrainy nie zależy od składu jakiejś grupy. Rada Bezpieczeństwa ONZ też głosuje za Ukrainą, ale jeden członek Rady głosuje przeciwko (Rosja-red.). System jakichkolwiek gwarancji międzynarodowych nie pracuje.  

To jaki jest sens jeżdżenia do Mińska?

Rozwiązujemy bardzo wiele kwestii gospodarczych i socjalnych. Wie pan, ile jest tam problemów dotyczących chociażby dostaw wody, gazu czy prądu? Mnóstwo. Tysiące ludzi codziennie pozostaje tam bez dostępu do mediów. Ale przede wszystkim wstrzymujemy wojnę i to jest chyba głównym celem naszych spotkań. By zakończyć tę wojnę trzeba nacisnąć na Putina. Bo to od niego zależy ciąg dalszy tej sytuacji.  

Co muszą zrobić władze w Kijowie, by Władimir Putin wycofał swoją armię z Donbasu?
 
Spotkania w Mińsku wyglądają w ten sposób. Proponujemy Moskwie wykonanie pierwszego punktu "porozumień mińskich" i ogłoszenie całkowitego zawieszenia broni. Proponujemy wyprowadzenie ciężkiej broni i zagranicznych jednostek wojskowych - czyli rosyjskich. Chcemy też wymienić jeńców na zasadzie "wszyscy na wszystkich". Domagamy się, by przywrócono ukraińską kontrolę na rosyjsko-ukraińskiej granicy. Oni z kolei nam mówią, że są to sprawy drugorzędne. Chcą, by najpierw przeprowadzono w Donbasie wybory i wybrano lokalne władze. Czy można przeprowadzać wybory na okupowanym terytorium, gdzie znajduje się nielegalnie znajduje się około 40 tys. uzbrojonych bojówkarzy i najemników? Rosja ciągle tam dostarcza broń pod pozorem dostaw pomocy humanitarnej. Społeczeństwo międzynarodowe, w pierwszej kolejności Stany Zjednoczone, mają jeszcze okazję, aby sięgnąć po "memorandum budapesztańskie" i zmusić Rosję do poszanowania ukraińskiej państwowości i suwerenności. Trzeba cisnąć Putina. Mają wystarczająco metod, by to zrealizować, ale musi być chęć.

Myśli pan, że Zachód jest gotów na poważną konfrontację z Rosją?

Jeżeli pani kanclerz Merkel chce coś zrobić, od razu chwyta ją za rękę m.in.  Schröder (były kanclerz Niemiec - red), który pracuje dla Rosjan i bardzo dużo zarabia. Dziesiątki dużych niemieckich firm pracują na rosyjskim rynku. Czym dla nich jest Ukraina, tu ich nie ma. Nie ma też Francuzów i Amerykanów. Przed II wojną światową świat też nie myślał. W Syrii jest tak duża zachodnia koalicja, a nic nie potrafi zrobić. Będziemy mieli długą i trudną drogę do pokoju. Rosja chce zamrozić konflikt w Donbasie, aby ta sytuacja trwała jak najdłużej. Ale musimy znaleźć sposób, by to zakończyć.

- rozmawiał Rusłan Szoszyn