Około 200 stron będzie miała mozolnie wypracowana umowa koalicyjna między partiami CDU, CSU i SPD, które w najbliższych tygodniach powinny utworzyć nowy niemiecki rząd. Negocjacje w tej sprawie są na ostatniej prostej. Porozumienia można spodziewać się już tej nocy. Niemcy od miesięcy czekają na nową koalicję. Z niecierpliwością na Berlin spogląda też duża część Europy, wiedząc, że bez Berlina nie da się posunąć do przodu wielu kluczowych europejskich reform.
Problem w tym, że ewentualne porozumienia zawarte między liderami CDU, CSU i SPD nie oznacza jeszcze, że rząd rzeczywiście powstanie. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy bowiem do szeregowych członków socjaldemokratycznej SPD. Po zawarciu umowy koalicyjnej partia chce jeszcze przeprowadzić wewnątrzpartyjne głosowanie. Dopiero gdy członkowie ugrupowania, w liczbie prawie 450 tysięcy, dadzą dla koalicji zielone światło, stanie się ona faktem.
Czy tak można?
Coraz częściej pojawiają się jednak wątpliwości, czy taka procedura jest zgodna z prawem. W końcu to miliony obywateli, którzy wzięli udział w wyborach parlamentarnych, wskazało, kto ma rządzić krajem. To, że o losach koalicji rządowej mają teraz zdecydować członkowie SPD, budzi kontrowersje. Nie brakuje opinii, że to niezgodne z podstawowymi zasadami demokracji reprezentatywnej. Mówi się też o ograniczeniu wolności działalności poselskiej. O tym kto ma rację, rozstrzygnie teraz Trybunał Konstytucyjny. Wpłynęło do niego łącznie pięć wniosków o zakazanie głosowania, cztery z nich miały charakter skargi konstytucyjnej. Dwa zostały już jednak odrzucone – poinformował rzecznik Trybunału.
Sędziowie TK już raz zajmowali się tą sprawą. W 2013 roku, kiedy SPD także pytało o zdanie swoich członków, Trybunał wydał w trybie pilnym orzeczenie zezwalające na przeprowadzenie głosowania. Dlatego kierownictwo SPD raczej nie musi obawiać się blokady ze strony Trybunału. Władze partii bardziej boją się decyzji samych członków. W szeregach SPD nie brakuje zdecydowanych przeciwników ponownej koalicji z chadekami. W dodatku w ostatnich miesiącach szeregi partii zasiliły tysiące nowych członków, zmobilizowanych właśnie przez przeciwników nowej „wielkiej koalicji".