Reklama
Rozwiń

Francuzi i Brytyjczycy u progu konfrontacji

Macron w ostatniej chwili wstrzymał sankcje przeciw Królestwu. Na jak długo?

Publikacja: 02.11.2021 18:04

Brytyjski kuter Cornelius Gert Jan po wielu godzinach został wypuszczony z francuskiego portu Le Hav

Brytyjski kuter Cornelius Gert Jan po wielu godzinach został wypuszczony z francuskiego portu Le Havre

Foto: AFP, Sameer Al-DOUMY

Jack jest załamany. – Nie ma dla mnie przyszłości – mówi dziennikarce Sky News, pokazując ledwo widoczne francuskie wybrzeże.

Rybak z wyspy Jersey, jak wszyscy jego koledzy, sprzedawał przytłaczającą większość połowów do UE poprzez Francję. Teraz jednak francuskie porty są dla jego kutra zamknięte, a Hiszpania czy Holandia leżą zbyt daleko, aby opłacało się małą jednostką ruszać w tak długi rejs. Złowione w poniedziałek przez Jacka piękne homary, które w normalnych czasach były warte 20 funtów za kilogram, trafiły więc na śmietnik. – Powinniśmy się na Francuzach zemścić i całkowicie zamknąć dla nich nasze łowiska – mówi.

Odcięcie prądu

Od początku roku Paryż i Londyn toczą bój o prawa do połowów. W umowie rozwodowej z Unią zapisano, że Francuzi będą mogli do 2026 r. nadal wchodzić w strefę między 6 i 12 milami morskimi wokół Jersey i Guernsey. Do tej pory Brytyjczycy wydali jednak tylko 210 licencji połowowych na 454, o jakie wystąpili francuscy rybacy.

– Celują w jeden kraj. To nie jest kwestia techniczna, ale zdecydowanie polityczna – uważa krewki francuski minister ds. europejskich Clement Beaune, który dał się już poznać jako radykalny przeciwnik polskich władz.

Wielka Brytania odpowiada, że wydała 1,7 tys. licencji, 98 proc., jakie obiecała. Chodzi jednak przede wszystkim o prawa do połowów w znacznie szerszej, 200-milowej strefie wokół wybrzeży Królestwa. Gdy jednak idzie o małe (do 12 metrów) kutry szukające ryb wokół Jersey i Guernsey, aplikant musi udowodnić, że był tu już bywalcem w latach 2006–2012. A to rzecz niełatwa dla zwykle pozbawionych GPS-u małych jednostek.

Nad Tamizą żywe są podejrzenia, że Francuzom nie chodzi tylko o ryby.

Emmanuel Macron szykował się do mocnego uderzenia. Zapowiedział, że jeśli Brytyjczycy nie ustąpią, o północy z poniedziałku na wtorek francuskie porty w ogóle zostaną zamknięte dla brytyjskich jednostek. Ustaną też dostawy prądu z Francji dla Jersey. A francuscy celnicy zaczną drobiazgowe kontrole ciężarówek przekraczających kanał La Manche, co jeszcze bardziej dobije brytyjski eksport.

Na kilka godzin przed terminem prezydent co prawda zawiesił wprowadzenie restrykcji. Ale wiele zależy od rozmów, jakie ma przeprowadzić w czwartek w Paryżu były negocjator brexitu Lord Frost. Jeszcze w poniedziałek przed szantażem nie powstrzymali się i Brytyjczycy: szefowa MSZ Liza Truss zapowiedziała, że jeśli Francuzi w ciągu 48 godzin nie zrezygnują z gróźb, Londyn skieruje sprawę na drogę sądową.

Kara za brexit

Nad Tamizą żywe są podejrzenia, że Francuzom nie chodzi tylko o ryby. Miałby o tym świadczyć list, jaki skierował do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen premier Jean Castex. Napisał w nim, że opinia publiczna nie tylko musi być przekonana, że to, do czego się zobowiązali Brytyjczycy, jest egzekwowane, ale także, że wychodzić z Unii się nie opłaca. Chodziłoby więc także o „ukaranie" Królestwa i pokazanie przed wyborami prezydenckimi za pół roku, do czego może prowadzić zwycięstwo głównej kontrkandydatki Macrona, Marine Le Pen.

Niepokój w Wielkiej Brytanii jest tym większy, że na prawach do połowów się nie kończy. W Londynie uważają, że Macron stoi też za znacznie poważniejszą sprawą, jaką jest wprowadzenie w życie kontroli towarów przewożonych z Wielkiej Brytanii do Irlandii Północnej. To był warunek utrzymania otwartej granicy między Ulsterem i Republiką Irlandii. Taki układ jest jednak nie w smak unionistom: podejrzewają, że to pierwszy krok do oddzielenia Irlandii Północnej od reszty Królestwa. Sygnałem, do czego to może prowadzić, było zatrzymanie w poniedziałek w Ulsterze przez zamaskowanych mężczyzn autobusu, wyprowadzenie z niego pasażerów i spalenie. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič przyznał, że obawia się, iż Boris Johnson „dąży do konfrontacji". Lord Frost na to odpowiada, że Bruksela chce egzekwować zapisy umowy rozwodowej „w oderwaniu od kontekstu politycznego".

Ale i Johnsonowi spór z Macronem może być na rękę. Odwraca uwagę od fatalnych notowań premiera. Już 44 proc. Brytyjczyków uważa, że brexit podcina gospodarkę (25 proc. jest przeciwnego zdania), a 53 proc. obarcza go odpowiedzialnością za drożyznę. Tylko 13 proc. nie widzi takiego związku.

Świat
Czy ustawa Big Beautiful Bill to początek końca politycznego mitu Donalda Trumpa?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1225
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1224
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1224
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1223