Jack jest załamany. – Nie ma dla mnie przyszłości – mówi dziennikarce Sky News, pokazując ledwo widoczne francuskie wybrzeże.
Rybak z wyspy Jersey, jak wszyscy jego koledzy, sprzedawał przytłaczającą większość połowów do UE poprzez Francję. Teraz jednak francuskie porty są dla jego kutra zamknięte, a Hiszpania czy Holandia leżą zbyt daleko, aby opłacało się małą jednostką ruszać w tak długi rejs. Złowione w poniedziałek przez Jacka piękne homary, które w normalnych czasach były warte 20 funtów za kilogram, trafiły więc na śmietnik. – Powinniśmy się na Francuzach zemścić i całkowicie zamknąć dla nich nasze łowiska – mówi.
Odcięcie prądu
Od początku roku Paryż i Londyn toczą bój o prawa do połowów. W umowie rozwodowej z Unią zapisano, że Francuzi będą mogli do 2026 r. nadal wchodzić w strefę między 6 i 12 milami morskimi wokół Jersey i Guernsey. Do tej pory Brytyjczycy wydali jednak tylko 210 licencji połowowych na 454, o jakie wystąpili francuscy rybacy.
– Celują w jeden kraj. To nie jest kwestia techniczna, ale zdecydowanie polityczna – uważa krewki francuski minister ds. europejskich Clement Beaune, który dał się już poznać jako radykalny przeciwnik polskich władz.
Wielka Brytania odpowiada, że wydała 1,7 tys. licencji, 98 proc., jakie obiecała. Chodzi jednak przede wszystkim o prawa do połowów w znacznie szerszej, 200-milowej strefie wokół wybrzeży Królestwa. Gdy jednak idzie o małe (do 12 metrów) kutry szukające ryb wokół Jersey i Guernsey, aplikant musi udowodnić, że był tu już bywalcem w latach 2006–2012. A to rzecz niełatwa dla zwykle pozbawionych GPS-u małych jednostek.