3 sierpnia mija termin zatwierdzenia przez Komisję Europejską planu wykorzystania przez nasz kraj wartego 58 mld euro darowizn i pożyczek Funduszu Odbudowy. Choć program został przedłożony już trzy miesiące temu, a wątpliwości co do prawidłowego wydatkowania środków nie ma, Bruksela odmówiła zgody.
– Jest presja polityczna. W Komisji toczy się ostry spór o to, co dalej robić. Podobnie jak w Radzie UE, gdzie kraje członkowskie są podzielone – mówią źródła „Rzeczpospolitej”.
Jeszcze 21 lipca wiceszefowa KE Věra Jourová pytana o powiązanie wypłat z praworządnością mówiła naszej gazecie: „Nie wiem o żadnym związku. To są równoległe sprawy. Eksperci Komisji koncentrują się na makrosystemie kontroli i audytu w Polsce. To techniczna sprawa”.
Teraz jednak okazuje się, że spór ma szerszy wymiar. Chodzi o wątpliwości Brukseli co do przestrzegania przez nasz kraj europejskiego prawa. Napędza je zarówno dalsze funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej SN mimo wyroku TSUE, jak i orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który stwierdził, że TSUE nie ma kompetencji do zamrażania polskich sądów.
Zatwierdzenie KPO w sierpniu nie jest możliwe, bo to wakacje dla centrali UE. Później wielkimi krokami będzie się zbliżał termin orzeczenia przez TSUE, jak interpretować rozporządzenie grudniowego szczytu UE o związku praworządności z wypłatą z Funduszu Odbudowy. Sędziowie muszą rozstrzygnąć, czy chodzi o wąsko pojęte obawy przed defraudacją unijnej pomocy czy szerszy problem przestrzegania zasad państwa prawa. To polski rząd zwrócił się o takie wyjaśnienie. Ale nie spodziewał się, że pod naciskiem Parlamentu Europejskiego TSUE będzie procedował tak szybko.