Mieszkańcy Huntsville w Alabamie wciąż nie mogą otrząsnąć się z tragedii, która wydarzyła się w piątek po południu (w sobotę rano polskiego czasu), a zwłaszcza z faktu, że tym razem sprawcą strzelaniny na uczelni nie był zdesperowany student, lecz wykładowca.
Dramat rozegrał się podczas posiedzenia rady wydziału. Gdy 42-letnia wykładowczyni neurobiologii – Amy Bishop – usłyszała negatywną ocenę swojej pracy, wyciągnęła pistolet i zaczęła strzelać. Zabiła dziekana wydziału i dwójkę profesorów, a troje innych pracowników ciężko raniła.
Jak mówił mediom owdowiały właśnie Sammie Lee Davis, jego żona opowiadała mu przed strzelaniną, że Bishop jest kobietą, która nie potrafi „poradzić sobie z rzeczywistością”, i że „nie jest aż tak dobra, jak jej się wydaje”.
Jak podaje „Los Angeles Times”, Bishop obroniła doktorat na Uniwersytecie Harvarda i zdaniem rektora Uniwersytetu Alabamy jej prace mogłyby zmienić sposób prowadzenia badań w biologii i medycynie. Wśród pracowników i studentów miała opinię mądrej czy wręcz genialnej osoby, która jednak nie radziła sobie z zadaniami wykładowcy.
Po strzelaninie na uczelni policjanci jeszcze raz zaczęli analizować strzelaninę z 1986 roku, gdy Amy Bishop zabiła swojego brata. Wówczas uznano, że był to nieszczęśliwy wypadek przy rozładowywaniu broni.