Papież Polak, pochodzący z dalekiego kraju zza żelaznej kurtyny, za swoje programowe hasło wybrał słowa: „Człowiek drogą Kościoła”. Udowadniał, że podstawowy spór, jaki Kościół toczy dziś ze światem, dotyczy człowieka: jego praw, świętości, życia i godności, która nie może być szargana.
Można wyrazić się radykalnie: Jan Paweł II nie bronił chrześcijaństwa, lecz człowieka. W jego nauczaniu nie chodziło o „propagandę doktryny”, ale o ponowne odkrywanie – w duchu Soboru Watykańskiego II – tej Dobrej Nowiny, która dotyczy człowieka w konkrecie jego życia, uwarunkowaniach kultury, obyczajów i kondycji społecznej.
Podążał w najbardziej zapalne miejsca świata – do narodów nękanych przez totalitaryzmy, wojny, dyktaturę, głód, prześladowania i wszelkiego rodzaju ucisk. Jego słowa przywracały ludziom wolność, o której sami zdawali się już nie pamiętać. W rok po jego pierwszej wizycie w Polsce wybuchła „Solidarność” – największy ruch społeczny w dziejach świata. 18 miesięcy po wizycie Jana Pawła II w Chile upadła dyktatura Pinocheta, skapitulowały reżimy w Paragwaju i na Filipinach. Był katalizatorem historycznego procesu w Europie Środkowej i Wschodniej, dzięki czemu bezkrwawo upadł komunizm.
Cywilizacji śmierci przeciwstawiał cywilizację życia i miłości. Walczył o ochronę życia od poczęcia po naturalną śmierć. Sprzeciwiał się aborcji, eutanazji, klonowaniu czy tym eksperymentom biomedycznym, w których narażane jest życie w fazie prenatalnej. W encyklice „Evangelium vitae” pisał, że demokracje, które odmawiają swoim obywatelom prawa do życia, są tyraniami. Zmienił nauczanie Kościoła na temat kary śmierci. Zdecydowanie się jej sprzeciwiał. Podkreślał też godność kobiet i upominał się o ich równe prawa. Był ojcem katolickiego feminizmu.
Pod każdą szerokością geograficzną apelował o sprawiedliwość. Przypominał, że współczesna globalizacja – potęgująca niesprawiedliwy podział dóbr – powinna przebiegać pod hasłem solidarności. Wyniósł na ołtarze Matkę Teresę z Kalkuty i wielu innych, którzy poświęcili życie najuboższym. W Watykańskim Domu św. Marty jadł kolacje wigilijne z biedakami i bezdomnymi.