Rz: Jak istotne jest to, co wydarzyło się w niedzielę w Wenezueli?
Jaime Darenblum:
Wyniki tego referendum to bardzo ważny sygnał, szczególnie dla samych Wenezuelczyków. To dowód na to, że jeśli opozycja potrafi się zjednoczyć przeciw Chavezowi, to da się go pokonać i to w sposób całkowicie demokratyczny. Okazją do tego mogą być następne wybory za kilka lat. To zresztą dobra wiadomość także dla reszty demokratycznego świata, w tym dla sąsiadów Wenezueli i dla Stanów Zjednoczonych. Co więcej, z tego co wiem, zwycięstwo było większe, niż oficjalnie podano. Z moich źródeł w Caracas wynika, że w niedzielę wieczorem odbyło się tajne spotkanie Chaveza z dowództwem armii, podczas którego postanowiono zaniżyć rozmiary porażki, ale jednak się do niej przyznać. Z tego co wiem, to armia wywarła na Chaveza presję, by nie fałszować wyników całkowicie. Z powodu tego spotkania ogłoszenie wyników opóźniono o kilka godzin.
Czy fiasko Chaveza w referendum oznacza, że jego pozycja znacząco się osłabi?
Chavez wciąż twardo trzyma się władzy. Ma jej więcej niż w przeszłości jakikolwiek dyktator ze starej szkoły w Ameryce Łacińskiej. Ale bez reform, jakie próbował przeforsować w niedzielę, nie może pozostać u władzy bez końca jak Castro.