RZ: Republiki Górskiego Karabachu nie uznaje nikt na świecie. Czy karabascy Ormianie mają nadzieję, że tak jak Albańczycy z Kosowa uzyskają niepodległość?
Bako Saakian: Jeśli Kosowo stałoby się precedensem, bylibyśmy zadowoleni. Nie oczekujemy jednak, że dziś uznawane jest Kosowo, a jutro Karabach. Już dawno wybraliśmy drogę do niepodległości. Robimy w tym celu wszystko, co możliwe, między innymi rozwijamy instytucje obywatelskie. Mamy nadzieję, że pewnego dnia opinia międzynarodowa dostrzeże nasze osiągnięcia i uzna naszą niepodległość.
Jak długa może być ta droga do niepodległości?
Nie chcielibyśmy czekać nawet sekundy, ale zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje na świecie. Oczekujemy, że Rosja i inne kraje WNP prędzej czy później uznają naszą niepodległość. Uważamy, że są wszystkie argumenty po temu – historyczne, etniczne, ludzkie, prawne.
Nie bierze pan pod uwagę powrotu Górskiego Karabachu w granice Azerbejdżanu, nawet z najwyższym stopniem autonomii?