Włoskie autorytety apelują do obu głównych ugrupowań, centroprawicowego Ludu Wolności Silvio Berlusconiego i centrolewicowej Partii Demokratycznej Waltera Veltroniego, o rozsądek i zawarcie paktu dla przeprowadzenia niezbędnych reform instytucjonalnych i strukturalnych pogrążonego w zastoju gospodarczym kraju.
Do głosowania w wyborach do Izby Deputowanych uprawnionych jest 50 milionów Włochów w kraju i za granicą. Z wyłonieniem większości nie będzie problemu, bo zwycięska – choćby nawet o jeden głos – partia otrzyma minimum 340 z 630 miejsc. Problem pojawia się w Senacie. Ustawa wyborcza z grudnia 2005 r. zmieniła bowiem Senat w reprezentację 20 regionów, odpowiedników polskich województw.
Każdy z regionów deleguje zaś określoną z góry liczbę senatorów (zależnie od liczby mieszkańców). Z symulacji i doświadczeń sprzed dwóch lat wynika, że w ten sposób nie można wyłonić jasnej większości. Czarny scenariusz przewiduje, że prowadzący w sondażach Berlusconi może nie uzyskać większości w Senacie. A Berlusconiemu, by mógł rządzić, potrzeba kilkunastoosobowej większości. W Senacie oprócz 315 senatorów obieralnych zasiada bowiem siedmiu dożywotnich (m.in. trzech byłych prezydentów), którzy nierzadko głosują z lewicą.
Jeśli te przewidywania się sprawdzą, Włochy, jak w czasie dwóch ostatnich lat rządów Romano Prodiego, będą nadal państwem, w którym nie będzie można przeprowadzić żadnej poważnej reformy. Dlatego włoskie autorytety z episkopatem na czele apelują, by bez względu na wynik wyborów Berlusconi i Veltroni zobowiązali się do współpracy w sprawach najważniejszych dla kraju, a więc przede wszystkim w zmianie ustawy wyborczej. Pojawiają się sugestie, żeby zaraz potem rozpisać kolejne wybory.
Dziennik „Corriere della Sera”, który dwa lata temu namawiał, by głosować na Prodiego, w niedzielę zamieścił na pierwszej stronie artykuł Sergio Romano pt. „Program dla całego kraju”. Autor alarmuje, że sytuacja gospodarcza jest fatalna, presja fiskalna ogromna, ludzie biednieją, a ceny rosną. Z reformami czekać już więc dłużej nie można. Romano podkreśla, że programy gospodarcze i priorytety obu ugrupowań są bardzo podobne. Nawołuje Berlusconiego i Veltroniego, którzy razem będą mieli ogromną większość, do takiej zmiany ustawy wyborczej, by wyrzuciła poza parlament ugrupowania ekstremalne, będące od lat kulą u nogi i hamulcem Włoch.