Od kiedy przed siedmioma laty Bush został prezydentem, maleńkie Crawford w Teksasie zdążyło się przyzwyczaić do tłumu dziennikarzy, demonstrantów, agentów ochrony, dyplomatów i turystów. Ostatnio – wobec schyłkowego etapu prezydentury – wiało stamtąd nudą. Crawford znów znalazło się jednak w centrum uwagi, bo jedna z prezydenckich córek bliźniaczek, 26-letnia Jenna Bush, ma tam w sobotę wieczorem poślubić o cztery lata starszego studenta Henry’ego Hagera. Pan młody jest synem znanego działacza Partii Republikańskiej i przez jakiś czas był asystentem Karla Rove’a, słynnego doradcy prezydenta.
Ponoć pierwsza dama Laura Bush marzyła o ceremonii ślubnej swej córki w Białym Domu. Byłby to pierwszy ślub w prezydenckiej siedzibie od 1971 roku, gdy za mąż wychodziła córka Richarda Nixona. Ale Jenna powiedziała nie. – To nie pasowałoby do mojej osobowości. Byłoby w tym zbyt wiele blichtru – wyjaśniła w jednym z wywiadów.
Innym powodem była zapewne chęć zachowania jak największej prywatności, co byłoby trudne w centrum stolicy. Cała ceremonia otoczona jest atmosferą niemal tajemnicy państwowej. Z nieoficjalnych przecieków wiadomo, że weźmie w niej udział ok. 200 gości. Po kolacji zaplanowane są tańce pod wielkim namiotem. W wystroju i ubiorach ma przeważać „teksańska przyroda”, czyli zieleń, żółć i lawenda. – To prywatne spotkanie przeznaczone dla rodziny. Nie będziemy podawać o nim żadnych informacji – wyjaśnił lakonicznie rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe. Sama Jenna przypomina, że rzadko bywa w Białym Domu i nie czuje się tak blisko związana z tym miejscem jak z Crawford. – To mój dom. Wychowałam się w Teksasie. To bardzo ważne dla mnie i Henry’ego, że ceremonia odbędzie się na świeżym powietrzu. Chcieliśmy, żeby było ekologicznie i skromnie – powiedziała panna młoda.
„Skromnie” nie znaczy w tym przypadku tanio. Sama suknia ślubna zamówiona u Oscara de la Renty, ulubionego kreatora pierwszej damy, musiała kosztować krocie. Specjalnie na tę okazję tata panny młodej zamówił wielki krzyż z teksańskiej skały wapiennej, który posłuży podczas mszy. – Pozostanie też pamiątką – wyjaśnił w wywiadzie telewizyjnym prezydent. Bush, który od paru miesięcy często mówi o ślubie córki, jest na ranczu już od czwartku. Wsiadając na pokład prezydenckiego samolotu w Waszyngtonie, wystawił prawy łokieć, żartobliwie pokazując fotoreporterom, jak będzie prowadził Jennę do ołtarza. – On już nie może się doczekać. Jest podekscytowany jak większość ojców przed ślubem córki – powiedział Johndroe. Sam prezydent przyznał jednak, że nie miał czasu zajmować się przygotowywaniem ceremonii i jego wkład ograniczył się do „podjęcia paru trudnych decyzji budżetowych” oraz kilku „kroków dyplomatycznych”.
Nowożeńcy mają zamiar osiedlić się pod Baltimore, niedaleko Waszyngtonu. Jenna Bush zapowiada, że będzie kontynuować karierę nauczycielki. Jej mąż ma otrzymać dyplom magisterski w najbliższych dniach.
