Radovan Karadżić poprosił o fryzjera już pierwszego dnia pobytu w celi. Ściął długie siwe włosy i brodę. – Wygląda teraz jak przed 14 laty, tylko nieco starzej – przyznał jego prawnik Svetozar Vujaczić. Podobno Karadżić czuje się świetnie i jest bardzo spokojny. Oskarżony o zbrodnie wojenne i ludobójstwo Karadżić jako linię obrony wybrał milczenie. Oskarżony o największe zbrodnie wojenne i ludobójstwo nie odpowiedział wczoraj na żadne pytanie.
W Belgradzie zostanie zapewne jeszcze kilka dni. Jego prawnicy robią wszystko, by nie dopuścić do ekstradycji swojego klienta do Hagi. W piątek mają złożyć apelację w tej sprawie. Już wczoraj Svetozar Vujaczić zapowiedział jednak, że Karadżić zamierza się bronić w Hadze sam. Tak, jak robił to wcześniej były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević. Być może podobnie jak on wykorzysta salę Trybunału do głoszenia nacjonalistycznych haseł. – Nie może się doczekać procesu – powiedział jego prawnik.
Zbrodniarz wpadł w ręce serbskich służb specjalnych w poniedziałek. Posługiwał się fałszywymi dokumentami i jako lekarz Dragan Dabić pracował w prywatnej klinice, gdzie był specjalistą od medycyny alternatywnej. Gdy Trybunał w Hadze ścigał go za zbrodnie, on spokojnie mieszkał w ogromnym blokowisku w dzielnicy Nowy Belgrad. Udzielał się naukowo, pisał artykuły do magazynu o zdrowym stylu życia.
Wczoraj światło dzienne ujrzały kolejne szczegóły jego życia. Podobno miał przyjaciółkę, a w jego mieszkaniu stało zdjęcie czterech chłopców, o których mówił, że są jego wnukami i mieszkają w USA. Opowiedział o tym Zoran Pavlović, któremu Karadżić zlecił wykonanie strony internetowej kliniki, w której pracował.
Podobno bardzo często przychodził też do pobliskiego pubu napić się wina. To lokal szczególny – wyklejony plakatami Karadżicia i generała Ratko Mladicia, który również poszukiwany jest przez Trybunał w Hadze. – Jestem dumny, że przychodził do mojego pubu, i bardzo żałuję, że został aresztowany – opowiada właściciel Misko Kovijanić.