Przez całe dorosłe życie Andrew Donohoe, emeryt z podwaszyngtońskich przedmieść w stanie Wirginia, głosował na republikańskich kandydatów do prezydentury. Jednak w tym roku poważnie zastanawia się nad tym, czy po raz pierwszy nie zagłosować na kandydata demokratów. – Ostatnie osiem lat republikańskich rządów to pasmo katastrof – wyjaśnia. Wciąż jednak się waha. – Po ostatniej debacie zdecyduję, mam już dosyć tego zastanawiania się – dodaje.
Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, debata miała się dopiero rozpocząć. Rozterki pana Donohoe najlepiej ilustrują jednak ogrom wyzwań, jakie stoją przed McCainem.
Nawet w takich stanach jak Wirginia, która od 44 lat nieodmiennie głosowała w wyborach prezydenckich na republikanina, senator z Arizony traci grunt pod nogami. W wielu miejscach, w których jeszcze cztery lata temu George W. Bush wygrywał z łatwością mimo niezbyt wysokiej popularności, dziś większość wyborców skłania się ku Obamie – od Kolorado przez Karolinę Północną aż po kluczową dla wyniku wyborów Florydę. Nic dziwnego, że przewaga Obamy nad McCainem w ogólnokrajowych sondażach utrzymuje się od paru tygodni na stałym poziomie średnio sześć – siedem punktów procentowych. Według najnowszego sondażu „New York Timesa” i telewizji CBS wynosi ona aż 14 procent. Nawet wyniki najnowszej ankiety Reutersa i Instytutu Zogby’ego, w której przewaga Obamy spadła z sześciu do czterech punktów, trudno uznać za obiecujące dla republikanina. – To nie koniec walki, ale niewiele się zmienia. Nie wygląda na to, by zachodziły jakieś dramatyczne zwroty akcji – oświadczył główny autor badania John Zogby.
Sędziwy John McCain ma jednak jeszcze iskierkę nadziei: podobnie jak pan Donohoe wielu wyborców wciąż ma wątpliwości. I wielu zamierza podjąć ostateczną decyzję po obejrzeniu ostatniej debaty. Dlatego McCain stał wczoraj wieczorem przed bodajże największą próbą w swej długiej karierze politycznej. – John musi po prostu być sobą – mówił przed debatą przyjaciel McCaina i jego niedawny rywal w prawyborach, były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani.
Jak podaje magazyn „Politico”, w obozie McCaina panuje zażarty spór co do dalszej strategii. Sarah Palin, a także kilku czołowych doradców republikańskiego senatora, namawia go do uderzenia w punkt, który uważają za piętę achillesową Obamy: jego wieloletnią przyjaźń z pastorem Jeremiahem Wrightem. Kontrowersje, jakie wybuchły wiosną wokół niektórych wypowiedzi czarnego duchownego z Chicago, ucichły, gdy Obama zerwał 20-letnią znajomość z pastorem, który udzielał mu ślubu i ochrzcił obie jego córki. Zdaniem niektórych republikańskich strategów wyciągnięcie z powrotem na światło dzienne sprawy Wrighta i jego trudnych do przyjęcia dla wielu białych Amerykanów słów o nierówności rasowej to jedna z ostatnich szans dla McCaina. On sam jest jednak temu niechętny, obawia się bowiem wywołania rasistowskich nastrojów.