Zachodnia, zamieszkana przez Żydów, część miasta podzielona jest pomiędzy dwie społeczności: świecką i ultraortodoksyjną. Ich przedstawiciele, delikatnie pisząc, nie przepadają za sobą. Religijni Żydzi oskarżają swoich zlaicyzowanych sąsiadów o szerzenie „zgorszenia” i obrażanie Boga poprzez nieprzestrzeganie jego nakazów.
Świeccy Żydzi wyśmiewają zaś „fanatyzm” brodatych, ubranych w chałaty ortodoksów i zarzucają im chęć narzucenia reszcie społeczeństwa swoich obyczajów i „przesądów”. Wrogość pomiędzy obydwoma społecznościami czasami przybiera brutalne formy, a ostatnio jej symbolem stała się rywalizacja o stanowisko burmistrza Jerozolimy.
Pomimo wielkiej mobilizacji ultraortodoksom nie udało się zwyciężyć. Ich kandydat — noszący malowniczą siwą brodę i mający 12 dzieci — rabin Meir Porusz zdobył zaledwie 43 procent głosów. Zwyciężył zaś świecki biznesmen 49-letni Nirem Barkat, który przekonał do siebie 52 procent biorących udział w głosowaniu mieszkańców.
I choć Barkat zapewnia, że będzie „burmistrzem wszystkich mieszkańców Jerozolimy”, i że „w Jerozolimie jest miejsce dla każdego”, jego zwycięstwo w religijnej części miasta zostało odebrane jako wielka porażka. Znak, że większość mieszkańców Jerozolimy obawia się rosnących wpływów ugrupowań ultraortodoksów, którzy forsują na przykład segregację płciową w miejskich autobusach.
Głosowali na niego przede wszystkim ludzie młodzi i liberalni, którzy nie zgadzają się z konserwatywnymi przekonaniami społeczności religijnej. A także zwolennicy wolnego rynku. W przeciwieństwie do Porusza, który zapowiadał zwiększenie pomocy socjalnej dla najbiedniejszych, wielodzietnych rodzin, Barkat stawia na nowoczesność, pozyskanie dla miasta zagranicznego kapitału i inwestycje.