Tour de France ma się rozpocząć w 2010 roku dziewięciokilometrowym prologiem na ulicach holenderskiego Rotterdamu. Trzeci raz w ponadstuletniej historii wyścigu otwarcie odbędzie się poza Francją.
– Nie chcemy tego cyrku, szczególnie że ma się odbywać w niedzielę, kiedy ludzie chcą w spokoju iść na nabożeństwa. Niedziela to dzień, który Bóg ustanowił wolnym, a przecież w organizowaniu Tour de France muszą uczestniczyć policja czy służby medyczne – mówi „Rz” Meno de Bruyne, rzecznik prawicowej Zreformowanej Partii Politycznej (SGP). Radni tego ugrupowania zamierzają zablokować przejazd kolarzy przez gminy tzw. pasa biblijnego (De Bijbelgordel), obszaru zdominowanego przez protestanckich konserwatystów.
Holenderska minister sportu Jet Bussemaker uspokaja, że gminy nie będą zmuszane przez rząd do współorganizowania Tour de France na swoim terytorium. – Według naszego rozeznania nie więcej niż dziesięć gmin może nie wyrazić zgody na przejazd. Mają do tego prawo, więc organizatorzy Tour de France będą musieli zmienić trasę – podkreśla w rozmowie z „Rz” Giirtje Janssen z Ministerstwa Sportu. Zaznacza, że ostateczna trasa między Rotterdamem i Antwerpią nie została jeszcze ustalona.
Przeciwnicy wyścigu powołują się na tzw. ustawę niedzielną, która umożliwia władzom gminnym zakazywanie rozrywek w tym dniu. Jej przepisy są stosowane głównie w De Bijbelgordel. Pas ziemi rozciągający się od Zelandii po północne części Overijssel jest nietypowy dla znanej z obyczajowego liberalizmu Holandii. Dominują tam zachowawcze wspólnoty religijne, jak Chrześcijańskie Kościoły Zreformowane i Zreformowane Kongregacje, skupiające około 650 tysięcy członków. To głównie oni stanowią w Holandii opozycję wobec tradycyjnego liberalizmu, akceptowanego przez większość protestantów „głównego nurtu”, katolików i niewierzących. Mają wielodzietne rodziny, chodzą na nabożeństwa, występują przeciw eutanazji, aborcji i prawom gejów. Ich polityczną reprezentację stanowią dwie partie: SGP i ChristenUnie.
– O tym, ile gmin ostatecznie nie zgodzi się na przejazd wyścigu, zadecydują ich wpływy i lokalne układy. Z tego, co wiem, nie wszyscy są za blokowaniem Tour de France – mówi Giirtje Janssen.