Di Pietro to jeden z najbardziej znanych włoskich polityków. Był prokuratorem prowadzącym głośne śledztwa w sprawie korupcji partii politycznych na początku lat 90. W rezultacie upadli wszechwładna chadecja i socjaliści. W ostatnich wyborach jego partia sprzymierzona z centrolewicą otrzymała 4,3 procent głosów.
W swoim blogu Di Pietro opublikował dramatyczny list otwarty do prezydenta Giorgia Napolitano. Apeluje, by bronił demokracji zagrożonej przez łamiący konstytucję rząd Silvia Berlusconiego: „To, co robi obecny rząd, wydaje się kopiowaniem wzorów niemieckiej partii narodowosocjalistycznej z lat 30.” – napisał Di Pietro. Zarzucił premierowi Berlusconiemu, że rządzi dekretami i że zmonopolizował politykę informacyjną, bo ma kontrolę nad telewizją publiczną, będąc równocześnie właścicielem konkurencyjnej sieci prywatnej Mediaset.
Jeden z przywódców koalicji rządzącej Maurizio Gasparri uznał, że Di Pietro „postradał zmysły”. Z pomocą Di Pietro ruszył przywódca opozycji Walter Veltroni, który nazwał plan Berlusconiego wyasygnowania 80 mld euro na ratowanie gospodarki przed kryzysem „dotacjami Mussoliniego”.
Berlusconiego nazywano już sprzedawcą dywanów, złośliwym karłem i zagrożeniem demokracji, ale z Hitlerem jeszcze nikt go nie porównywał. – Di Pietro przed wyborami do Parlamentu Europejskiego postawił na pozaparlamentarną skrajną lewicę i dlatego używa tak ostrej retoryki. Liczy na głosy radykałów i anarchistów – mówi „Rz” komentator włoskiej gazety „Il Giornale” Mario Giordano.