Izrael powinien zatopić Egipt, bombardując słynną Wysoką Tamę na Nilu, palestyńskich więźniów należałoby utopić w Morzu Martwym, a arabskich parlamentarzystów, zasiadających w Knesecie, rozstrzelać. To niektóre z pomysłów, jakie w ostatnich latach zgłaszał Awigdor Lieberman. Niedawno sugerował, że Izraelczycy powinni spuścić na Strefę Gazy bombę atomową.
Jeszcze kilka lat temu traktowano go z przymrużeniem oka. Jako „zwariowany ekstremista” egzystował na marginesie sceny politycznej. Pierwszy raz wybrany do Knesetu dziesięć lat temu parę razy otrzymywał trzeciorzędne resorty. Bardzo szybko jednak żegnał się ze stanowiskiem. Pierwszy poważny sukces odniósł pod koniec 2006 roku, gdy został ministrem ds. strategicznych.
Nawet wówczas nikt jednak nie traktował go poważnie. Cały świat usłyszał o nim dopiero po lutowych wyborach, gdy jego reprezentujące rosyjskojęzycznych Żydów ugrupowanie Nasz Dom Izrael odniosło oszałamiający sukces. Zajęło trzecie miejsce, nokautując szacowną Partię Pracy. Dla wszystkich stało się jasne, że Lieberman nie zadowoli się już poślednim stanowiskiem. Wszystko wskazuje na to, że w nowym rządzie zostanie szefem dyplomacji.
– Gdyby ktoś jeszcze kilka lat temu przewidział taki scenariusz, uznano by go za wariata. Sukces Liebermana jest przede wszystkim sukcesem Izraelczyków przybyłych z terenów byłego Związku Sowieckiego – powiedział „Rz” były przewodniczący Knesetu Szewach Weiss. – Niestety, ci ludzie są przesiąknięci sowiecką kulturą polityczną. Uważają, że nie ma problemu, którego nie dałoby się załatwić siłą – dodał.
Lieberman postuluje utworzenie „Izraela tylko dla Żydów”. Tereny zamieszkane przez Arabów powinny jego zdaniem zostać oddane Palestyńczykom, a osiedla żydowskie na Zachodnim Brzegu włączone do Izraela. Nie wyklucza masowych deportacji. Arabowie, którzy zostaną na terenie państwa żydowskiego, powinni przejść „testy z lojalności”.