Obóz zwolenników reform, którzy domagają się powtórzenia wyborów z 12 czerwca, otrzymał w środę silne wsparcie. Wielki ajatollah Hosejn Ali Montazeri wprost stwierdził, że głosowanie zostało sfałszowane. – Fałszerstwo na wielką skalę podważyło wiarygodność państwa islamskiego. Rząd, który jest oparty na manipulowaniu głosami, nie ma politycznej ani religijnej legitymacji – mówił duchowny. Montazeri był typowany na jednego z następców przywódcy islamskiej rewolucji ajatollaha Chomeiniego, ale pogrzebał swoje szanse, bo zbyt często krytykował konserwatystów.
Jego głos nie jest jednak odosobniony w kręgu wpływowych duchownych. Wielki ajatollah Abdolkarim Musawi Ardabili wezwał władze, aby „szybko, dokładnie i bez jakichkolwiek uprzedzeń odpowiedziały na skargi dotyczące wyborów”. Z cienia wyszedł też startujący w wyborach drugi obok Mahmuda Ahmadineżada kandydat konserwatystów. Mohsen Rezai zagroził, że uzna wybory za sfałszowane, jeśli władze natychmiast nie przedstawią rezultatów przeliczania części głosów.
– Opóźnienia w opublikowaniu danych wskazują, że dokonuje się manipulacji, która ma potwierdzić oficjalny wynik – oświadczył Rezai. Chociaż nie miał szans na zwycięstwo, to – jak oszacował – powinien dostać około 3,5 miliona głosów, a otrzymał jedynie 650 tys. Po piątkowych wyborach, w których zwycięzcą został ogłoszony Mahmud Ahmadineżad z 63-procentowym poparciem, w Iranie nie ustają masowe demonstracje.
W środę władze wciąż próbowały tłumić protesty, aresztując opozycjonistów, niepokornych dziennikarzy i intelektualistów. Oficjalnie zagroziły karą śmierci osobom wywołującym zamieszki. Jednak z każdym dniem coraz bardziej widać, że władze nie panują nad sytuacją. Główny kontrkandydat prezydenta, były premier Mir Hosejn Musawi, który domaga się powtórzenia głosowania, wezwał swoich zwolenników, aby uczcili pamięć zabitych, biorąc udział w czwartek w pokojowych wiecach i modlitwach w meczetach. – Będziemy pokojowo protestować, dopóki wybory nie zostaną powtórzone – zapowiedział. Zaapelował też do swoich zwolenników, aby podczas protestów nie wznosili haseł obrażających prezydenta. W ten sposób chce uniknąć konfrontacji ze zwolennikami Ahmadineżada. Ale zdaniem ekspertów chodzi też o pokazanie, że bunt nie jest przeciwko państwu, ale jedynie przeciwko korupcji.
– Ten bunt od lat dojrzewał w Iranie. Wbrew hasłom islamskiej rewolucji z 1979 roku państwo pogrążało się w korupcji. Aż wreszcie kolejna iskra wznieciła pożar – mówi „Rz” dr Rashid Ahmad Khan, ekspert Policy Research Institute w Islamabadzie.