Jeszcze trzy lata temu Kate Hanni była szerzej nieznaną agentką nieruchomości z Kalifornii, pochłoniętą swoim biznesem i rodziną. 29 grudnia 2006 roku jej życie nabrało nowego wymiaru. – Dziewięć godzin i siedemnaście minut – mówi powoli i dobitnie. Tyle właśnie czasu spędziła wraz z grupą innych pasażerów zamkniętych w ciasnym wnętrzu samolotu stojącego na płycie lotniska w teksańskim Austin – choć tuż obok znajdowała się hala lotniska. Wraz z innymi opóźnieniami świąteczna podróż, która miała pomóc jej stanąć na nogi po trudnym roku, zamieniła się pięćdziesięciogodzinną gehennę.
– To było tak upodlające doświadczenie, że postanowiłam: muszę coś z tym zrobić – wyjaśnia nam w rozmowie telefonicznej 49-letnia Hanni. Z ofiary przeistoczyła się w działaczkę. Walczy o poprawę ustawowego zabezpieczenia praw pasażera, które w Ameryce chronione są w znacznie węższym zakresie niż w Europie. Rzuciła pracę i, wydając 200 tysięcy dolarów (wzięła kredyt pod zastaw domu), założyła Koalicję na rzecz Praw Pasażerów Lotniczych. Dziś nazywają ją „Ralphem Naderem niebios” (w nawiązaniu do słynnego działacza na rzecz praw konsumenckich i byłego kandydata na prezydenta). Jest częstym gościem największych amerykańskich stacji telewizyjnych, a jej nazwisko raz po raz pojawia się w prasie.
[srodtytul]„Gdy opuszczą cię linię lotnicze” [/srodtytul]
Pojawiło się i przed paroma dniami, gdy 47 pasażerom linii Continental przyszło spędzić całą noc w samolocie stojącym na płycie lotniska w Minnesocie.
Już po godzinie pasażerowie czują się w takim samolocie bardzo niekomfortowo. Przede wszystkim robi się im duszno. Dłuższy postój wiąże się z narastającym poczuciem ciasnoty, bezsilności, uwięzienia. Często zdarza się, że pasażerowie zaczynają wymiotować, co dodatkowo pogarsza samopoczucie innych. Po paru godzinach przepełniają się też toalety, a we wnętrzu zaczyna panować smród. Pasażerowie Continental narzekali też na ciągły płacz dzieci oraz poczucie głodu, którego nie da się zaspokoić.