W starciach pomiędzy muzułmańskimi Ujgurami i Chińczykami Han, które wybuchły 5 lipca w Urumczi, stolicy prowincji Sinkiang (Xinjiang), zginęło co najmniej 197 osób, a 1700 zostało rannych. Wczoraj sąd skazał na śmierć za udział w zamieszkach kolejnych sześć osób, w tym jednego rdzennego Chińczyka (Han).
– Władze szafują karami, bo chcą zastraszyć ludzi skłonnych sięgnąć po przemoc w tej wciąż bardzo niespokojnej prowincji – mówi „Rz” politolog dr Steve Tsang, ekspert ds. Chin z Uniwersytetu w Oksfordzie. – Należy pamiętać, że wyroki chińskich sądów są generalnie bardzo ostre. Trudno więc było się spodziewać, że w przypadku takich wydarzeń nie będzie drakońskich kar – zauważa.
Skazany na śmierć Chińczyk Junbo znalazł się w tłumie mężczyzn, którzy 7 lipca ruszyli na ujgurską dzielnicę miasta, bijąc jej mieszkańców kijami, metalowymi prętami i łańcuchami. Junbo wraz z innym uczestnikiem zajść dopadł dwóch Ujgurów, którzy uciekli na dach budynku. Jeden z napadniętych zeskoczył z dachu, odniósł ciężkie obrażenia. Drugiego Chińczycy zakatowali na śmierć, tłukąc go nawet wtedy, gdy leżał nieprzytomny w kałuży krwi.
Junbo usłyszał wczoraj wyrok razem z 13 innymi uczestnikami zamieszek. Pięć osób dostało kary śmierci, w tym trzy – w zawieszeniu na dwa lata. W praktyce kończy się to z reguły dożywotnim więzieniem. Pozostali oskarżeni usłyszeli wyroki więzienia – od dziesięciu lat do dożywocia.
Procesy w Urumczi potępili przebywający na emigracji liderzy ujgurskiej opozycji, podkreślając, że podsądnym nie dano możliwości wyboru własnych adwokatów. – Wyroki śmierci wzmogą jeszcze gniew Ujgurów – powiedziała AFP Rebija Kadir, szefowa emigracyjnego Światowego Kongresu Ujgurskiego.