Jeszcze przed podróżą Aleksandra Łukaszenki do Baku i jego spotkaniem z prezydentem Ilhamem Alijewem było wiadomo, że głównym tematem rozmów będzie import azerskiej ropy na Białoruś. Kreml, wprowadzając cła na ropę eksportowaną na Białoruś, zastawił pułapkę na białoruskiego dyktatora. Łukaszenko bowiem przez lata zapewniał swojemu krajowi względny dobrobyt gospodarczy dzięki przetwórstwu i reeksportowi ropy kupowanej po wewnątrzrosyjskich cenach.
– Pomysł sprowadzania ropy z Azerbejdżanu nie jest zły – ocenia w rozmowie z „Rz” inicjatywę Łukaszenki rosyjski politolog Andrej Suzdalcew. Dodaje wszakże, że Azerbejdżan nie ma wystarczającej ilości niezakontraktowanej ropy, by zaspokoić potrzeby białoruskich rafinerii. – Przypuszczam, że Łukaszence uda się zorganizować kilka transportów na pokaz, by zaszantażować Moskwę – mówi Suzdalcew. Na dłuższą metę nie rozwiąże to jednak problemów białoruskiego dyktatora.
– Wręcz przeciwnie, w pewnym momencie Kreml może stwierdzić, że Białoruś świetnie radzi sobie bez Rosji i podniesie cenę na swój surowiec. – Łukaszenko najpierw mówi, że jest gotów wznowić współpracę z Rosją, oddając jej na korzystnych warunkach białoruskie rafinerie, a potem jedzie do Azerbejdżanu szukać ropy – narzekał Szef Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego Rosji Konstantin Simonow.
Kwestia cen ropy stale powoduje napięcia w relacjach Mińsk – Moskwa. Ostatnim tego przejawem było zbojkotowanie przez białoruskiego premiera uroczystości z okazji zawarcia unii celnej Białorusi, Rosji i Kazachstanu. Jednym z najbardziej dyskusyjnych pomysłów na znalezienie tańszej ropy była koncepcja, by sprowadzać surowiec tankowcami z Wenezueli do Odessy, a potem koleją przez Ukrainę na Białoruś.
Suzdalcew przekonuje, że Moskwa zrezygnowała z dofinansowywania gospodarki białoruskiej w zamian za korzyści geopolityczne. Dla Łukaszenki, który chce w przyszłym roku zostać prezydentem Białorusi na czwartą kadencję, oznacza to, iż kampanię wyborczą rozpocznie w warunkach kryzysu gospodarczego. – Nie oznacza to, że Moskwa wesprze w wyborach kandydata opozycji – podkreśla Suzdalcew. Kreml nie chce ryzykować przegranej.