Akty molestowania w każdej diecezji, 488 świadectw osób wykorzystywanych seksualnie w dzieciństwie, głównie chłopców, jedna w wieku dwóch lat. Samobójstwo popełniło 13 ofiar. To ustalenia Komisji Adriaenssensa powołanej przez belgijski Kościół do zbadania niechlubnej karty jego historii.
Bezpośrednim powodem utworzenia komisji była głośna afera z kwietnia 2010 r., gdy wyszło na jaw, że przed laty biskup Brugii Roger Vangheluwe wykorzystywał seksualnie swojego nieletniego bratanka. Kościół zorganizował komisję, na której czele postawił osobę niezależną. Chciał pokazać, że sam zorganizuje dochodzenie i dąży do wykrycia prawdy. Ta okazała się trudna do zniesienia i Kościół odciął się od komisji. Stojący na jej czele Peter Adriaenssens, psychiatra dziecięcy, profesor Katolickiego Uniwersytetu w Leuven, zdecydował się poinformować o ustaleniach dochodzenia.
– To afera Dutroux belgijskiego Kościoła – nie wahał się powiedzieć Adriaenssens [Marc Dutroux, seryjny morderca pedofil, którego zbrodnie wstrząsnęły Belgią w połowie lat 90. – przyp. red.]. Przyznał, że większość przypadków molestowania miała miejsce w latach 1960 – 1989. Z powodu przedawnienia nie da się już pociągnąć sprawców do odpowiedzialności karnej. Ale według niego nie oznacza to, że dziś w Kościele jest mniejsza liczba pedofilów.
– Zmieniło się społeczeństwo. Szkoła i rodzice są bardziej czuli na prawa dziecka – powiedział psychiatra. Zaapelował do Kościoła o odwagę stanięcia twarzą w twarz ze swoimi słabościami.
Raport Adriaenssensa opublikowano w piątek i spotkał się on z ogromnym odzewem publicznym. Ale nie w Kościele. Z ankiety przeprowadzonej przez flamandzkie media wynika, że w tej części kraju tylko jeden na trzech księży odniósł się do raportu w czasie kazania na niedzielnej mszy. Dopiero wczoraj doszło do reakcji oficjalnej – na konferencji prasowej prymasa Belgii arcybiskupa André-Josepha Léonarda.