Sannikau i Nieklajeu to najgroźniejsi rywale Aleksandra Łukaszenki w wyborach, które odbyły się 19 grudnia i, jak twierdzi opozycja oraz potwierdzają źródła szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, zostały sfałszowane na korzyść prezydenta. Według niezależnych sondaży, niedających białoruskiemu przywódcy zwycięstwa w pierwszej turze, właśnie Nieklajeu albo Sannikau powinni zmierzyć się w dogrywce z Łukaszenką. Może dlatego traktowani są jak zakładnicy pozostający w rękach porywaczy.
Uładzimir Nieklajeu nawet nie zdążył wziąć udziału w powyborczym proteście opozycji. Wcześniej został pobity do utraty przytomności przez ubranych na czarno ludzi i trafił na intensywną terapię. Stamtąd ubrani po cywilnemu ludzie wynieśli go zawiniętego w kołdrę na oczach żony i wrzucili do samochodu. Wolga Nieklajeua powiadomiła dziennikarzy, że jej mąż został porwany przez nieznanych sprawców i wywieziony w nieznanym kierunku.
[srodtytul]Więzień stanu[/srodtytul]
20 grudnia na powyborczej konferencji prasowej Aleksander Łukaszenko oświadczył, że Nieklajeu znajduje się w areszcie śledczym KGB. Od tego czasu poza śledczymi opozycyjnego kandydata na prezydenta widziała tylko dyżurująca 20 grudnia w areszcie KGB adwokat Nelli Podsadnaja. Poinformowała dziennikarzy, że „wyglądał w miarę dobrze, chociaż miał krwiak pod okiem (skutek pobicia – red.), poruszał się o własnych siłach i odpowiadał na pytania śledczych”.
Żona Nieklajeua nie daje jednak wiary słowom dyżurnej adwokatki o dobrym stanie zdrowia jej męża, od zeszłego poniedziałku nie została bowiem do niego dopuszczona jego obrończyni Tamara Sidarenka. W kolejce do pokoju widzeń spędziła cały zeszły tydzień i ani razu nie zostało spełnione jej żądanie spotkania z klientem. W piątek mecenas Sidarenka oznajmiła, że ograniczanie jej praw adwokackich oraz praw jej klienta nosi znamiona zamierzonych działań. Wolga Nieklajeua zażądała zaś od prokuratora generalnego Białorusi przedstawienia dowodów, że jej mąż jeszcze żyje.