Przez ponad 15 lat Turcja była najbliższym muzułmańskim sojusznikiem Izraela. Oba kraje zacieśniały współpracę gospodarczą i wojskową. W 2008 roku Ankara pełniła nawet rolę pośrednika w negocjacjach między Izraelem a Syrią. – Dlaczego miałoby nam zależeć na złych stosunkach z krajem, któremu pomagamy wynegocjować pokój – przekonuje szef tureckiego MSZ.
Stosunki między obu krajami zaczęły się psuć, kiedy rządząca Turcją Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) o islamskich korzeniach zaczęła coraz ostrzej krytykować Izrael za politykę wobec Palestyńczyków. Po majowym incydencie Ankara odwołała swojego ambasadora z Tel Awiwu.
Negocjatorzy z Turcji i Izraela spotkali się niedawno w Genewie, aby zakończyć kryzys. Izraelskie władze nie chciały się jednak zgodzić na przeprosiny, bo to oznaczałoby przyznanie się do winy. Obiecały wypłatę odszkodowań, ale pod warunkiem, że Turcja zrezygnuje z dochodzenia roszczeń przed międzynarodowymi trybunałami. Rzecznik izraelskiego MSZ Yigal Palmor zapewnia, że poprawa wzajemnych stosunków jest również „niezmiennym celem Izraela”.
Na zakończenie kryzysu naciskają USA i UE. Izrael wytyka jednak Turcji coraz bliższą współpracę z Iranem oskarżanym o zamiar wyprodukowania bomby atomowej. Szef tureckiego MSZ zapewniał wczoraj, że jego kraj nie chce, aby Iran ją zdobył, ale każde państwo musi mieć prawo do pokojowego programu atomowego.
– Nie mamy własnych złóż gazu ani ropy. Dlatego w przyszłości będziemy musieli postawić na źródła odnawialne i energetykę atomową – tłumaczył turecki minister. Jego zdaniem w 2011 roku między Turcją a USA będzie nadal dochodzić do napięć z powodu Izraela i Iranu.
Wielu ekspertów podkreśla, że Turcja coraz bardziej zwraca się ku sąsiadom, bo nie widać szans na przyjęcie jej do Unii Europejskiej. Mimo coraz większego rozczarowania polityką Brukseli tureckie władze nie zamierzają rezygnować ze starań o członkostwo.