Przypadek natychmiast wywołał lawinę dyskusji i polemik, bo lekarze zawyrokowali, że minimalne szanse przeżycia, szacowane na 20 procent, ma tylko jedna z bliźniaczek. Próba ratowania jednej oznaczała konieczność uśmiercenia drugiej, co pociągało za sobą ogromne wątpliwości natury etycznej i prawnej.
Sędziowie trybunału dla nieletnich umyli ręce, twierdząc, że decyzja należy do rodziców. Komisje bioetyczne szpitala i uniwersytetu w Bolonii też nie czuły się kompetentne i zaleciły, by operację rozdzielenia bliźniaczek przeprowadzić jedynie w przypadku zagrożenia życia.
Teolog ksiądz Luigi Lorenzetti, w artykule redakcyjnym wpływowego katolickiego tygodnika „Famiglia Cristiana" stwierdził, że skazanie jednej z dziewczynek na śmierć byłoby moralnie nieusprawiedliwione. Chirurg Ignazio Marino, przewodniczący senackiej komisji służby zdrowia, oświadczył, że z powodu konfliktu sumienia nie podjąłby się przeprowadzenia takiej operacji. Z kolei jeden z najtęższych umysłów kurii rzymskiej abp Rino Fisichella, obecnie przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, a przedtem Akademii Życia, uznał, że lepiej uratować jedną z dziewczynek, niż skazać obie na śmierć.
Podobny komunikat w tej sprawie, podpisany przed kardynała Carlo Caffarrę, wydała archidiecezja bolońska.
Lewicowa włoska prasa, a szczególnie dziennik „La Repubblica", zaczęła bić na alarm. Komentatorzy podkreślali, że teologowie się kłócą i nikt nie chce wziąć na siebie ciężaru decyzji, a czas ucieka.
Jak wyjaśnił wówczas ordynator oddziału chirurg Mario Lima, dziewczynki przed zabiegiem muszą nabrać sił, a decyzja, którą uratować, podjęta zostanie wspólnie z rodzicami. Wyraził opinię, że w takiej sytuacji powinno się uratować tę, która jest silniejsza, a więc ma większe szanse przeżycia. Jednak w przypadku Lucii i Rebeki było to niemożliwe, bo praktycznie były to dwie osoby w jednym ciele.