Równo 20 lat temu, 23 marca 1992 r., zmarł najwybitniejszy ekonomista wolnorynkowy – Friedrich August von Hayek. Mimo że pochodził z arystokratycznej wiedeńskiej rodziny, za młodu interesował się socjalizmem. Fascynacje te odrzucił dzięki wykładom pochodzącego ze Lwowa Ludwika von Misesa, który uważany jest za jednego z protoplastów Austriackiej Szkoły Ekonomii. Reprezentuje ona najbardziej wolnorynkowe spojrzenie na ekonomię.
Hayek ukończył studia z prawa, ekonomii, psychologii i politologii. Praktycznie całe dorosłe życie spędził w Wielkiej Brytanii i w USA. Jednak sławę zyskał już w Wiedniu, pracując w założonym przez Misesa Austriackim Instytucie Badań Cykli Koniunkturalnych. Za rozpoczęte wówczas badania Hayek otrzymał Nagrodę Nobla w 1974 r. Udowodnił w nich, że kryzysy gospodarcze nie są wcale naturalne dla kapitalizmu, lecz ich przyczyną zawsze jest państwowy interwencjonizm gospodarczy.
W latach 30. Hayek toczył słynną dyskusję z Johnem Keynesem, ekonomistą uwielbianym przez zwolenników interwencjonizmu. Hayek optował za wolnością ekonomiczną i ograniczeniem roli państwa w gospodarce, za to Keynes i jego zwolennicy uważali, że państwo może efektywnie stymulować gospodarkę.
– Doświadczenia pokazują, że teorie interwencjonistyczne okazały się równie szkodliwe i tak samo zbankrutowały jak cały socjalizm. Na amerykańskich uczelniach widać, że praktycznie wszyscy uznali już, że Hayek miał rację. U nas, niestety, po 50 latach komunizmu, elity ekonomiczne z socjalizmu przeszły suchą nogą na keynesizm – mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Smitha.
Najbardziej znane dzieło Hayeka jednak wcale nie jest opracowaniem ekonomicznym. „Droga do zniewolenia" to praca o zagrożeniu totalitaryzmem, które „krąży nad Europą", ale i nad USA. Autor wskazuje w nim, że wszelki socjalizm i interwencjonizm prowadzi do totalitaryzmu, a nazizm jest kolejnym etapem rozwoju komunizmu.