Przełom pod Saratogą

Po tej bitwie amerykańscy farmerzy uwierzyli w ostateczne zwycięstwo nad imperium brytyjskim

Publikacja: 19.09.2012 01:01

Kapitulacja Brytyjczyków pod Saratogą.

Kapitulacja Brytyjczyków pod Saratogą.

Foto: The Granger Collection, New York/forum

235 lat temu, 19 września 1777 roku, zwycięstwem Amerykanów nad Brytyjczykami zakończyła się bitwa pod Saratogą. Tekst z archiwum miesięcznika "Uważam Rze Historia"

Nic tak nie podnosi ducha, jak pobicie wroga w bitwie. Pierwszy triumf pozwala uwierzyć we własne siły i umiejętności oraz w prostą prawdę, że nie unikanie boju, ale właśnie przezwyciężenie strachu i pokonanie przeciwnika pozwoli ocalić życie. Nie inaczej było też podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki, a przełomowe okazało się zwycięstwo w pierwszej naprawdę dużej i regularnej bitwie – pod Saratogą.

Gorąca „herbatka bostońska"

Mijało 150 lat od czasu osiedlenia się na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej brytyjskich kolonistów Kompanii Wirgińskiej i purytańskich pielgrzymów z „Mayflower". Rozrosły się miasta z Filadelfią na czele, która wielkością ustępowała w imperium tylko Londynowi. Kolonie zasiedlały 3 mln ludzi, w tym 0,5 mln czarnych niewolników. Królestwo brytyjskie postanowiło jednak kosztem kolonii spłacić ogromne długi po zwycięskiej wojnie z Francją o Kanadę (1756–1763). Zwłaszcza cła na importowane towary budziły protesty kolonistów. „Żadnych podatków bez reprezentacji" – takie hasło uchwalono już w 1765 roku. W 1770 roku w Bostonie żołnierze zastrzelili pięciu demonstrantów, a trzy lata później mieszkańcy wyrzucili do morza ładunek wysoko oclonej herbaty.

Represje władzy po „herbatce bostońskiej" jednoczyły z kolei kolonistów. W czerwcu 1774 roku Kongres Kontynentalny ogłosił bojkot towarów z metropolii. Wyzwanie rzuciło jej 13 kolonii: Massachusetts, Rhode Island, Connecticut, New Hampshire, New York, New Jersey, Delaware, Pensylwania, Maryland, Wirginia, Karolina Południowa, Karolina Północna i Georgia.

Lexington i Bunker Hill

18 kwietnia 1775 roku generał Thomas Gage wysłał 600 ludzi, by zlikwidowali arsenał rebeliantów. Pod Lexington kilkuset minutemenów (członków lokalnej milicji, którzy na wezwanie natychmiast chwytali za broń) ukrytych po obu stronach drogi niespodziewanie otworzyło do nich ogień. Rezultat: 73 zabitych i 174 rannych Anglików.

To pierwsze starcie kolonistów uwieńczył więc sukces militarny niemający wprawdzie znaczenia strategicznego, ale niebywale podnoszący na duchu. Massachusetts powołało pod broń 13,5 tys. milicjantów i wezwało pomoc z innych kolonii.  17 czerwca 1775 roku 2,4 tys. czerwonych kurtek, jak z racji koloru mundurów nazywano brytyjskich żołnierzy, ruszyło na fortyfikacje buntowników pod Bunker Hill na półwyspie Charlestown. Dowódcy milicjantów rozkazali ostrzeliwać napastników ze strzelb i cofać się, aby nie dopuścić ich do ataku na bagnety. „Strzelaj, gdy zobaczysz białka oczu przeciwnika!" – krzyczał jeden z nich. Myśliwskie sztucery – używane dokładnie tak, jak na polowaniu na indyki i jelenie – zdemolowały szeregi idących w szyku zwartym żołnierzy. Ponad połowa z nich – zabitych i rannych – zaścieliła pole. Amerykanie stracili 420 ludzi – trzy razy mniej!

W starciu pod King's Mountain w październiku 1780 roku milicjanci zabili 225 wrogów, sami tracąc 28. Pod Savannah strzałem z 300 jardów położyli trupem generała Frasera, przyczyniając się do wygrania bitwy.

Używali gwintowanych sztucerów rodzimej produkcji, służących zwykle do polowań. Lufy, najczęściej ośmiokątne, miały długość od 1 do 1,40 m. Gwinty wiercono lub składano wykute połówki z naciętym gwintem i zgrzewano. Kaliber wynosił od około 9 mm („wiewiórczy") do prawie 14 mm („niedźwiedzi"). Aby ołowianą kulę odpowiednio wpasować w gwint, zawijano ją w naoliwioną łatkę i wbijano za pomocą hikorowego stempla. Ładowanie strzelb milicyjnych trwało jednak dłużej niż karabinów gładkolufowych. Inną wadą, mającą wpływ na wynik bezpośrednich starć, był brak bagnetu.

Z kolei gładkolufowy karabin skałkowy Brown Bess (z lufą ponadmetrowej długości i kalibru 0,75 cala) był znacznie mniej celny. Regulaminy walki przewidywały zresztą oddawanie strzałów salwami, po których oddziały ruszały do ataku na bagnety. Sami byli myśliwi nie mogli rozstrzygnąć wojny na korzyść Ameryki i do natarcia w polu wysyłano regularne oddziały z bagnetami na gładkolufowych karabinach – na ogół zdobycznych lub produkcji francuskiej – no i samych Francuzów, od kiedy przystąpili do wojny.

Osadnicy używali też strasznej broni, zapożyczonej od Indian – tomahawków. Z pierwotnej maczugi zmieniły się pod wpływem białych ludzi w rodzaj toporków z półmetrowym zwykle styliskiem. Groźne w zwarciu, skuteczne były również jako oręż miotany.

Deklaracja wolnego narodu

Po Bunker Hill dowódcą armii powstańczej Kongres Kontynentalny mianował 43-letniego Jerzego Waszyngtona z Wirginii, który nie dowodził przedtem większymi oddziałami. Wykazał jednak zdolności organizacyjne, zdrowy rozsądek, a niekiedy nawet zdumiewającą intuicję strategiczną. Opanował wzgórza górujące nad Bostonem, a czerwone kurtki nie zdołały go stamtąd wyprzeć. 17 marca 1776 roku powstańcy wkroczyli do Bostonu. Wcześniej spróbowali oni opanować Kanadę, co – mimo przejściowego zajęcia Montrealu – zakończyło się klęską. Rok wspólnej walki orężnej wzmocnił jednak poczucie suwerenności i jedności Amerykanów.

4 lipca 1776 roku Kongres stosunkiem głosów 55 do 1 przyjął przygotowaną przez Thomasa Jeffersona Deklarację niepodległości. „Uważamy za niezbite i oczywiste prawdy: że ludzie stworzeni zostali równymi sobie; że Stwórca udzielił im pewnych praw niezbywalnych, w rzędzie których na pierwszym miejscu postawić należy prawo do życia, do wolności i do poszukiwania szczęścia; że w celu zapewnienia sobie tych praw ludzie ustanowili między sobą rządy, których władza wypływa z woli rządzonych".

Tuż po ogłoszeniu deklaracji Benjamin Franklin powiedział: „Musimy trzymać się razem, bo inaczej z pewnością będziemy wisieć oddzielnie". Amerykanie z determinacją przygotowywali się do obrony niepodległości, aczkolwiek brakowało broni, mundurów, żywności, a także zawodowych dowódców, milicjanci chętnie zaś stawali do walki, ale często dezerterowali.

Brytyjczycy zastosowali blokadę morską oraz przerzucili do Ameryki 45 tys. żołnierzy, w tym 20 tys. niemieckich najemników, zwanych Hesami. Mieli trudności z ich zaopatrzeniem. Armia trzymała się portów, ruszającym w głąb lądu towarzyszyły zaś długie tabory opóźniające marsz.  W trakcie walk o Manhattan dwie amerykańskie brygady jednak uciekły przed 70-osobowym oddziałem wroga. Waszyngton rzucił kapelusz na ziemię i zawołał: „Czy są to ludzie, z którymi mam bronić Ameryki? Dobry Boże, czemu skarałeś mnie takimi żołnierzami?".

Zimą 1776/1777 roku miał on zaledwie 6 tys. wojska. Zaatakował miasteczko Trenton, brnąc w śniegu wśród zamieci i przeprawiając się po krze przez rzekę Delaware. Lekceważenie ze strony heskich oficerów skończyło się niemal całkowitym unicestwieniem ich 1500-osobowego oddziału. Pokonując straszliwych Hesów, koloniści jeszcze raz uwierzyli we własne możliwości.

Wiosną 1777 roku gen. Howe na czele sił głównych ruszył na Filadelfię, a gen. Burgoyne uderzył z Kanady. Mieli się połączyć pod Albany. Howe odparł znacznie słabszego Waszyngtona pod Brandywine i 26 września 1777 roku zajął Filadelfię.

Z Ticonderogi do Saratogi

Generał John Burgoyne, który wkroczył od północy na czele 10 tys. ludzi, zmusił Amerykanów do opuszczenia fortu Ticonderoga, porzucenia 124 armat i wycofania się na południe, a regimenty niemieckie 7 lipca 1777 roku pobiły część sił amerykańskich pod Hubbardton. Amerykanie jednak zniszczyli nieliczne trakty i zerwali wszystkie mosty. W ciągu 20 dni od wyjścia z Ticonderogi armia Burgoyne'a przeszła zaledwie 20 mil. Na oddział ppłk. Friedricha Bauma, który ruszył rekwirować konie, napadł w Bennington gen. John Stark z milicjantami. Ruszył do ataku z okrzykiem: „Musimy ich pobić przed nocą albo Molly Stark zostanie wdową!". Niemieccy dragoni dzielnie się bronili i dwukrotnie odrzucali milicjantów, ale tysiąc żołnierzy wroga poległo bądź dostało się do niewoli – dziesięć razy więcej niż Amerykanów.

13 września Burgoyne przeprawił sześciotysięczne wojsko na zachodni brzeg Hudsonu. Szedł po omacku, ponieważ indiańscy przewodnicy uciekli odeń, a Amerykanie dowodzeni przez gen. Horatio Gatesa doskonale orientowali się, że przeciwnik, idąc w stronę Albany, będzie musiał przejść obok jego stanowisk. Gates nakazał polskiemu oficerowi Tadeuszowi Kościuszce ufortyfikowanie wzgórz Bemis Heights w pobliżu Saratogi. Polak znakomicie wywiązał się ze swego zadania – wykorzystując naturalne właściwości terenu, wzniósł kilkadziesiąt redut i szańców. Pozycje amerykańskie na płaskowyżu górowały nad okolicą. Najsłabiej ufortyfikowane były wzgórza po lewej stronie obozu, dlatego właśnie tam Gates rozmieścił większość z 11 tys. żołnierzy.

We wrześniu 1776 roku Tadeusz Kościuszko, który przybył do Ameryki dwa miesiące wcześniej, otrzymał stopień pułkownika i 60 dol. żołdu. Na początek ufortyfikował Filadelfię. Generał Schuyler pochopnie zrezygnował z jego uslug w Ticonderodze, ale za to zyskał zaufanie gen. Gatesa i wzniósł fortyfikacje pod Saratogą. Wytrzymały one brytyjski atak i pozwoliły na amerykańskie kontruderzenie w wytyczonym przez Kościuszkę miejscu. To właśnie walnie przyczyniło się do rozbicia wroga.

19 września Burgoyne rzucił do walki 4,3 tys. ludzi, ale nie zdołał rozerwać amerykańskiej obrony. Straty wyniosły około 600 zabitych i rannych, więc się cofnął. Wzniósł umocniony obóz i czekał na posiłki. Te jednak nie nadchodziły, a zapasy żywności zaczęły się dramatycznie kurczyć. Amerykanie coraz szczelniej okrążali brytyjskie pozycje. 7 października Burgoyne wysłał na rekonesans 2,1 tys. żołnierzy i 10 dział. Brytyjczycy wpadli w zasadzkę, stracili wielu ludzi i armaty. Po nieudanej próbie przedarcia się na północ brytyjski dowódca 17 października skapitulował. Około 2 tys. Brytyjczyków i 1,9 tys. Niemców dostało się do niewoli.

Było to pierwsze zwycięstwo Amerykanów – o znaczeniu doniosłym dla całej wojny. Uwierzyli oni, że mogą zwyciężać w polu regularne, świetnie wyćwiczone i profesjonalnie dowodzone siły imperium brytyjskiego. Zniszczenie jednej z brytyjskich armii przekonało też Francuzów do przystąpienia do wojny. Już nie tylko broń i ochotnicy francuscy wspierali Amerykanów, ale także ich okręty oraz wojska lądowe.

Od Savannah do Yorktown

Pod koniec 1778 roku Brytyjczycy przeprowadzili na południu desant, który kompletnie zaskoczył Amerykanów. Próba odbicia Savannah z pomocą 4 tys. Francuzów, wysadzonych na ląd przez admirała d'Estainga, zakończyła się krwawą jatką. Ciężko ranni zostali admirał oraz Kazimierz Pułaski – dowódca kawalerii, który zmarł po kilku dniach.

Brytyjczycy zajęli Charleston, odbili Georgię i Karolinę Południową, ruszyli na Wirginię i Karolinę Północną, pokonując Amerykanów pod Camden 16 sierpnia 1780 roku. Wydawało się, że kolonie południowe rychło wrócą pod panowanie brytyjskie, ale gen. Nathaniel Greene wspierany przez partyzantów i siły francuskiego ochotnika markiza Lafayette'a, nie dopuścił jednak do połączenia dwóch armii brytyjskich – gen. Cornwallisa z południa oraz gen. Clintona w rejonie Nowego Jorku.

Ten ostatni dał się zwieść w połowie 1781 roku pozorowanemu natarciu Waszyngtona (który w rzeczywistości z 7 tys. żołnierzy ruszył na południe), natomiast Cornwallis pozostał w fortyfikowanym usilnie obozie w Yortown. Dzięki planowi doświadczonego francuskiego gen. Rochembeau – który został w pełni doceniony i urzeczywistniony przez Waszyngtona – Yorktown padł 19 października 1781 roku. Brytyjczycy maszerowali po kapitulacji między szeregami sprzymierzonych, patrząc na Francuzów, a z pogardą odwracając wzrok od obdartych buntowników amerykańskich, których orkiestra przygrywała melodię „Świat przekręcił się do góry nogami".

I rzeczywiście, Wielka Brytania nie miała już sił i pieniędzy na prowadzenie dalszej wojny. Pokój przyniósł wolność Stanom Zjednoczonym. Na nowym kontynencie narodziło się nowe państwo i nowy naród. W swoje siły uwierzył na dobre pod Saratogą.

Sierpień 2012

235 lat temu, 19 września 1777 roku, zwycięstwem Amerykanów nad Brytyjczykami zakończyła się bitwa pod Saratogą. Tekst z archiwum miesięcznika "Uważam Rze Historia"

Nic tak nie podnosi ducha, jak pobicie wroga w bitwie. Pierwszy triumf pozwala uwierzyć we własne siły i umiejętności oraz w prostą prawdę, że nie unikanie boju, ale właśnie przezwyciężenie strachu i pokonanie przeciwnika pozwoli ocalić życie. Nie inaczej było też podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki, a przełomowe okazało się zwycięstwo w pierwszej naprawdę dużej i regularnej bitwie – pod Saratogą.

Pozostało 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021