Film, opublikowany na stronach internetowych dziennika Expressen, pokazuje policyjny samochód stojący obok innego pojazdu na początku 640-metrowego odcinka drogi, wśród tłumu gapiów. W pewnym momencie człowiek stojący przed samochodami daje znak i pojazdy startują. Towarzyszy im krzyk kibiców.
Wydarzenie to miało miejsce późną nocą dwa tygodnie temu, około 20 km na południe od centrum Sztokholmu. W ostatnim czasie na drodze, na której odbywał się wyścig, zginęły dwie osoby.
Lokalna policja znalazła się w ogniu krytyki. Ponieważ nie zanotowano w tym czasie żadnego meldunku o kradzieży policyjnego auta, przypuszcza się, że kierował nim podczas wyścigu policjant na służbie.
Sami policjanci różnie reagują na opublikowany przez "Expressen" film. - To niewiarygodne, choć wygląda na fakt - mówi Gabriella Åslund ze sztokholmskiej policji. - Naszym zadaniem jest powstrzymanie takich przypadków, nie mówiąc już o tym, że wyścigi są nielegalne.
Natomiast szef policji Södertörn, gdzie odbywają się wyścigi, uznał, że nie widzi na filmie śladów przestępstwa. - Widzę tylko dwa ruszające samochody. I tyle - powiedział Christian Agdur. - Poprosiłem moich pracowników, aby ustalili, kto siedział za kierownicą tego wozu, a potem zaprosili go do mnie na słówko.