Wniosek liczy 244 strony i jak twierdzą jego inicjatorzy w postaci ministrów spraw wewnętrznych wszystkich szesnastu landów RFN ,obroni się zarówno przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym jak i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Cała procedura ma się rozpocząć pod koniec tego roku.
Złożenie swego podpisu pod dokumentem zapowiedział także Hans-Peter Friedrich (CSU) szef MSW w rządzie Angeli Merkel. Rząd oraz Bundestag nie zamierzają jednak przyłączyć się do inicjatywy delegalizacji NPD. Ich zdaniem jest ona zbyt ryzykowna i cała sprawa zakończyć się może, tak jak przed dziesięciu laty. Trybunał Konstytucyjny odrzucił wtedy wniosek o delegalizację gdyż wyszło na jaw ,że niemiecki kontrwywiad miał dziesiątki współpracowników w szeregach partii. Istniało więc podejrzenie, że z polecenia służb specjalnych sterowali oni partią w taki sposób aby ułatwić delegalizację.
Obecnie rzecz ma się nieco inaczej. Przygotowując wniosek opierano się na założeniu ,że grupa terrorystyczna NSU czyli Podziemie Narodowosocjalistyczne, która przez siedem lat mordowała bezkarnie w Niemczech imigrantów z Turcji jest zbrojnym ramieniem NPD. Tezy tej nie potwierdza toczący się od maja tego roku proces 38 -letniej Beate Zschäpe , członkini NSU oraz innych osób .
Warunkiem delegalizacji jest więc udowodnienie, że NPD jest ugrupowaniem wzywającym do obalenia siłą istniejącego porządku prawnego RFN. To zadanie trudne. NPD jest legalnie działającą partią od 1964 roku. Nigdy nie zdołała przekroczyć 5-proc. progu wyborczego w skali kraju i dlatego nie miała swej reprezentacji w Bundestagu. Po upadku NRD święciła tryumfy na wschodzie Niemiec. Ale i tu traci popularność. Renesans przeżywała po fiasku procedury delegalizacyjnej w 2003 roku.
NPD ma obecnie 5400 członków. Jej przedstawiciele zasiadają w parlamentach landowych Meklemburgii Pomorza Przedniego oraz Saksonii. We władzach samorządowych w całym kraju NPD reprezentuje 300 radnych.