Złe wiadomości zaczęły napływać w marcu. Donald Trump najpierw nie chciał dać wiary kolejnym niekorzystnym sondażom, które zostały przeprowadzone na potrzeby jego sztabu wyborczego, potem zwolnił pracowników, którzy byli odpowiedzialni za ich przeprowadzenie. Jednak nawet przychylna republikanom telewizja Fox News podaje, że gdyby wybory odbyły się dziś, wygrałby je z ogromną przewagą (49 do 39 proc.) kandydat demokratów, były wiceprezydent za czasów Baracka Obamy.
Dowiedz się więcej: Sondaż: Trump przegrałby w wyborach z pięcioma demokratami
– To jest oczywiście bardzo wczesny etap w procesie desygnowania nowego prezydenta, nie wiemy nawet, kto zostanie ostatecznie kandydatem demokratów. Ale Biden jest bardzo popularny, w szczególności z powodu pięknego życiorysu w służbie publicznej – mówi „Rzeczpospolitej" Leslie Vinjamuri, dyrektorka departamentu amerykańskiego w londyńskim Chatham House.
Chodzi nie tylko o dwie kadencje u boku Obamy, ale także trzy dekady spędzone w Senacie.
Trump wybrał Florydę na miejsce, gdzie rozpocznie kampanię wyborczą, bo bez tego stanu niezwykle trudno mu będzie uzyskać reelekcję. W pięciu z sześciu ostatnich wyborów prezydenckich wynik głosowania rozstrzygnął się tu różnicą mniejszą niż 5 proc. (w przypadku George'a W. Busha w 2000 r. było to ledwie kilkaset głosów).