Włosi uznali decyzję za rewolucyjną. Czwartkowe gazety poświęciły sprawie pierwsze strony, a decyzja Trybunału wywołała ogólnonarodową dyskusję. Kwestie in vitro reguluje tzw. ustawa nr 40 z 2004 r. Przewiduje ona m.in., że z zabiegów sztucznego zapłodnienia korzystać mogą wyłącznie pary małżeńskie w wieku płodnym, i to wyłącznie w przypadku, gdy jedno z małżonków cierpi na absolutną bezpłodność. Do ostatniej środy ustawa wykluczała obcych dawców spermy lub komórek jajowych. Wiele włoskich kobiet, by ominąć te restrykcje, wyjeżdża na bardzo kosztowne zabiegi sztucznego zapłodnienia za granicę, m.in. do Turcji. W 2010 r. dzięki temu córkę urodziła 56-letnia wówczas gwiazda włoskiego rocka Gianna Nannini.
Laicka lewica, liberałowie i radykałowie, podobnie jak cała lewicowa prasa, uznali dopuszczenie obcych dawców w zabiegach sztucznego zapłodnienia za epokową wiktorię, zniesienie haniebnego zakazu i zapowiedź dalszej liberalizacji ustawy nr 40. Najpoczytniejszy włoski tygodnik „Famiglia Cristiana" napisał: „Sztuczne zapłodnienie na dziko dla wszystkich. Włoskie szaleństwo". Papieska Akademia Życia stwierdziła, że to wstęp do „przyszłej selekcji reproduktywnej", czyli produkcji dzieci a la carte. Z kolei dziennik włoskich biskupów „Avvenire" pisze o zerwaniu związku między biologiczną matką i dzieckiem. Nawet entuzjaści zmiany zdają sobie sprawę, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego stawia włoskich ustawodawców przed bardzo odpowiedzialnym i trudnym zadaniem. Jest jasne, że w tej sytuacji ustawę regulującą sztuczne zapłodnienie należy napisać od nowa i zrobić wszystko, by uniknąć wskazanych przez krytyków pułapek. Jednocześnie zwolennicy zmian przypominają, że włoskie prawo zakazuje handlu materiałem genetycznym, a istniejące nadal w ustawie nr 40 ograniczenia uniemożliwiają wykorzystywanie inżynierii genetycznej do produkcji „dzieci a la carte". Już jednak pojawiły się głosy, że należy rozszerzyć prawo do in vitro na wolne związki, w tym lesbijskie.
—Korespondencja z Rzymu