W szóstym roku kryzysu Grecy nie mają nadziei, że będzie już tylko lepiej. Świadczą o tym kolejne strajki i wybuchy społecznego niezadowolenia. Pracownicy administracji publicznej nie godzą się z planami dalszych redukcji zatrudnienia. Z kolei zatrudnionym w kontrolowanym przez państwo koncernie energetycznym PPC nie podoba się projekt częściowej prywatyzacji przedsiębiorstwa. Strajkują więc, nie bacząc na prawne konsekwencje.
Jedynym sektorem greckiej gospodarki, który wydaje się zapominać o zapaści, jest turystyka. Rząd raz po raz koryguje w górę dane dotyczące spodziewanej w tym roku liczby turystów. Z ostatnich szacunków wynika, że wakacje w Helladzie spędzi w sumie 19 mln osób, niemal dwa razy więcej, niż liczy ludność tego kraju. Do tego 2,2 mln turystów podróżować będzie greckimi statkami pasażerskimi.
W kraju, w którym z turystyki żyje co piąty zatrudniony, takie informacje są na wagę złota. Wszyscy mają jeszcze w pamięci katastroficzny rok 2009, kiedy to z dnia na dzień miliony niedoszłych turystów zrezygnowały z wakacji w ogarniętym zapaścią gospodarczą kraju ciągnąc całą gospodarkę na dno.
Dzisiaj jest już inaczej. Grecja jest znacznie tańsza niż przed laty, co jest rezultatem wewnętrznej deflacji. Nie może być inaczej w chwili, gdy siła nabywcza Greków spadła co najmniej o 40 proc., podatki są coraz wyższe, a bezrobocie sięga 26,7 proc., co jest najwyższym wskaźnikiem w Europie. Dzięki drastycznym cięciom budżetowym Grecja wydaje się zmierzać ku pewnej stabilizacji. Świadczy o tym niewielka pierwotna nadwyżka budżetowa, a więc bilans dochodów i wydatków państwa z wyłączeniem kosztów obsługi gigantycznego długu. To już coś, ale nie rozwiązuje problemu.
Rząd ma nadzieją, że właśnie turystyka da Grekom nieco oddechu w najbliższych latach. Do samych Aten zamierza przybyć w tym roku 750 tys. gości. Połowa ze spodziewanych 19 mln turystów odwiedzi ten kraj w ciągu następnych 90 dni. Z optymistycznych ocen wynika, że za sześć lat liczba turystów przekroczy 24 mln rocznie, zasilając gospodarkę sumą 44 mld euro, co ma stanowić 20 proc. PKB. Resort finansów przedstawił już program zabudowy wybrzeży hotelami na wzór hiszpański.