Coraz częściej odzywają się głosy, że Państwo Islamskie jest największym od lat zagrożeniem dla bezpieczeństwa w regionie i dla interesów Stanów Zjednoczonych, dlatego należy rozważyć większe zaangażowanie zbrojne. Do zdecydowanej rozprawy z islamistami w Iraku i Syrii wezwał wpływowy w kręgach politycznych emerytowany amerykański generał, były dowódca wojsk NATO w Afganistanie, John Allen. Zwracając się do prezydenta Obamy napisał na poświęconym tematom obronności portalu „DefenceOne", że trzeba działać szybko, „porażając system nerwowy" islamistycznej organizacji, by potem „rozbić ją na kawałki".
Czytaj także:
Prezydent w zdecydowanych słowach potępił zabójców Foleya, jednak na razie nie zapowiedział żadnych działań, które mogłyby wskazywać na powrót amerykańskich sił zbrojnych do Iraku. Idea taka jest bardzo niepopularna w społeczeństwie, które krytycznie ocenia skutki zaangażowania się USA w konflikty w Iraku i Afganistanie. Na razie wiadomo jedynie o wysłaniu w rejon walk ok. 300 amerykańskich doradców (tym eufemizmem określa się często żołnierzy służb specjalnych), których liczebność w najbliższym czasie nie będzie raczej zwiększana.
Czytaj także: