Kontrowersyjna wypowiedź padła w studiu popularnego białoruskiego programu propagandowego „W imię zasady" w jednej z głównych telewizji państwowych ONT. Podczas programu są omawiane aktualne problemy krajowe i zagraniczne z udziałem znanych białoruskich polityków i dziennikarzy. Tematem ostatniego programu z udziałem szefowej mińskiego biura UE była sytuacja na Ukrainie. Do wpadki unijnej pani ambasador doszło, gdy prowadzący programu zaproponował podsumowanie dyskusji.
- Tak jak napisano w pierwszym zdaniu waszego hymnu: „Białorusini – ludzie spokojni". Róbcie wszystko, popierajcie waszego prezydenta, by w sąsiednim bliskim dla was kraju nie było więcej wojny – powiedziała Maira Mora.
Wypowiedź ta wywołała falę krytyki ze strony białoruskiej opozycji, która zarzuciła unijnej przedstawicielce „granie z dyktatorem". Niezależne białoruskie media alarmują, że podobne wypowiedzi z ust unijnych dyplomatów nie powinny mieć miejsca w kraju, gdzie dotychczas w więzieniach znajdują się oponenci obecnego prezydenta, w tym kandydat na prezydenta Białorusi w 2010 roku Mikoła Statkiewicz.
- Naiwnym jest twierdzenie, że los ponad dziewięciomilionowej Białorusi zależy od jednej osoby, która w trakcie swoich rządów całkowicie uzależniła ten kraj politycznie, gospodarczo i kulturalnie od wschodniego sąsiada (Rosji - red.) – mówi „Rz" Wincuk Wiaczorka, białoruski intelektualista i działacz społeczny. - Niedawno Unia Europejska próbowała „wytresować" Wiktora Janukowycza, dziś to samo próbuje robić na Białorusi, lecz pamiętajmy, czym się to skończyło na Ukrainie – dodaje.
W odpowiedzi na krytykę pani ambasador oświadczyła, że chodziło jej wyłącznie o poparcie dla Aleksandra Łukaszenki w kwestii ukraińskiej. Od kilku miesięcy białoruski prezydent próbuje występować w roli pośrednika między Kijowem a Moskwą, organizując w Mińsku spotkania grupy kontaktowej w sprawie uregulowania kryzysu na Ukrainie.