- Ściskałem dłonie , obejmowałem i całowałem pielęgniarki w szpitalu Emory w Atlancie, bo praca, którą wykonały była heroiczna - powiedział Obama podczas wczorajszej konferencji prasowej po posiedzeniu jego gabinetu. - Opiekując się jednym z pacjentów [zarażonych ebolą], postępowały zgodnie z protokołem, wiedziały co robią, więc czułem się przy nich absolutnie bezpiecznie - dodał. Wyjaśnił przy tym, że jego wizyta w szpitalu w Atlancie miała miejsce we wrześniu.
Słowa Obamy to próba uspokojenia amerykańskiej opinii publicznej. Po tym, jak w Dallas zmarł pierwszy pacjent zarażony ebolą, a dwie pielęgniarki, które miały z nim kontakt zaraziły się chorobą, śmiercionośny wirus jest obecnie czołowym tematem w większości amerykańskich telewizji informacyjnych.
Obawy te nasiliły się dodatkowo po tym, kiedy we wtorek największy związek zawodowy pielęgniarek ogłosił, że w szpitalu w Dallas, w którym przebywał zmarły Liberyjczyk, nie zachowywano należytych standardów bezpieczeństwa. Na dodatek, rządowe Centrum ds. Kontroli i Przeciwdziałania Chorób przyznało wczoraj, że protokół złamała druga z zarażonych pielęgniarek, która odbyła podróż rejsowym samolotem, dzień przed pojawieniem się u niej symptomów choroby.
Mimo to Obama przekonywał wczoraj, że protokoły bezpieczeństwa są przestrzegane, zarażone pacjentki są izolowane i Ameryce nie grozi dalsze rozprzestrzenianie się wirusa.
- Jeśli będziemy się trzymać tych protokołów, podążać za wskazówkami i informować ludzi, prawdopodobieństwo szerokiej empidemii w tym kraju jest bardzo, bardzo niskie - zapewnił Obama.