Po zamachu w Tunisie już prawie cała Afryka Północna jest zagrożona islamskim terroryzmem. Jaka powinna być odpowiedź Europy?
Pedro de Morenes: To był atak na parlament w Tunisie, a więc na suwerenność jedynego kraju tego trudnego regionu, który potrafił skonsolidować demokrację. Stawką tej walki są nasze podstawowe wartości: wolność, sprawiedliwość. Musimy ich bronić za wszelką cenę, bo inaczej je stracimy. Tu nie chodzi tylko o politykę, jaką prowadzimy, o interesy gospodarcze. Walka rozgrywa się o przyszłość naszej cywilizacji, którą chcą zniszczyć nasi wrogowie.
Tej cywilizacji trzeba bronić, interweniując w krajach Afryki Północnej?
Jej trzeba bronić wszędzie, gdzie jest atakowana. Im dalej powstrzymamy to zagrożenie, tym większe prawdopodobieństwo, że nie będziemy musieli podjąć walki na miejscu, w naszych krajach. Temu służyła interwencja w Afganistanie, która zaczęła się od walki z terroryzmem. Niestety niektóre kraje Europy już zostały bezpośrednio zaatakowane przez islamistów.
Latem 2013 r. Francois Hollande chciał interweniować zbrojnie w Syrii, ale zrezygnował, gdy okazało się, że nikt go nie wesprze. Dziś nie płacimy za to zaniechanie?
Hollande chciał interwencji nie przeciwko islamistom, tylko reżimowi Baszara al-Assada.
Ale brak interwencji doprowadził do całkowitego chaosu.
Chaos nastąpił w wyniku wojny domowej, użycia przez reżim siły przeciw własnym obywatelom. I z tego zrodziło się Państwo Islamskie. Francja pozostała sama, bo zostawili ją jej dwaj sojusznicy: najpierw parlament brytyjski sprzeciwił się interwencji, a potem Kongres.
Hiszpania też Francji nie wsparła...
I Polska też tego nie zrobiła. I Australia. Hiszpania nie weźmie zresztą udziału w operacji, która nie jest przeprowadzana za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ, oczywiście o ile nie chodzi o wypełnienie o art. 5 NATO. A w sprawie interwencji w Syrii ONZ zielonego światła nie dała. Porażka francusko-brytyjsko-amerykańskiej inicjatywy jest tak duża, że dziś sekretarz stanu USA John Kerry przyznaje, iż trzeba rozmawiać z Baszarem al- Assadem, z którym chciał dwa lata wcześniej walczyć.