Gdy w listopadzie ubiegłego roku ogłaszał, że po narodzinach córki przechodzi na dwa miesiące tacierzyńskiego, cały świat kiwał z uznaniem głową. Post z 1 grudnia o narodzinach długo wyczekiwanego dziecka o imieniu Max zalajkowały dokładnie 6 376 994 osoby. Kolejne, umieszczony przez Zuckerberga po kilku godzinach już cztery razy mniej, jednak media na całym świecie informowały o tym, że założyciel najpopularniejszego portalu społecznościowego przekazał 99 proc. swoich udziałów (oraz tych należących do żony) na nową fundację mającą na celu usprawnić świat. Pod każdym względem. Kolejne grudniowe posty, pełne domków z piernika,psa oraz córki poprzebieranych za postacie z "Gwiezdnych Wojen" i rozmaitych podsumowań roku w wykonaniu Marka i Priscilli Chan zbierały miliony polubień.

Zuckerberg to człowiek-zjawisko, którego popularność przerosła wyobrażenia. Jego serwis okazał się sukcesem i dziś młody człowiek w wieku niespełna 32 lat jest w stanie dawać ludziom z całego świata rady odnośnie życia. Graniczy to z ekshibicjonizmem. Profil Zuckerberga nie przypomina listy nieomylnej wyroczni, jest bardziej taki, jak statystycznego użytkownika Facebooka, tylko dane o lajkach i liczbie komentarzy idące w miliony i dziesiątki tysięcy sugerują, że ma się do czynienia z kimś o trochę innej pozycji. Przed kilkoma godzinami świat ujrzał kolejne zdjęcie z jego życia.

Max idzie na szczepienie. Wraz z nią cały świat, a na pewno 1 686 283 osoby. 42 tys. razy sprawę komentowano w ciągu pierwszych 10 godzin po opublikowaniu. Obowiązkowe szczepienia dzieci są od pewnego czasu tematem drażliwym, ponieważ coraz częściej mówi się o przypadkach autyzmu lub ciężkich powikłań po podanych zastrzykach. Rodzice falami odmawiają zabiegów, co jednak ma skutki jeszcze gorsze, ponieważ do krajów rozwiniętych o wysokim poziomie opieki medycznej wracają choroby sprzed dekad jak odra czy ospa.

Zuckerberg pisze krótko: "Wizyta u doktora - czas na szczepionki!" i umieszcza swoje zdjęcie z Max w kolorowym kombinezoniku. Tym razem opinia publiczna chwali Marka za dawanie dobrego przykładu. Po informacji o założeniu wspominanej fundacji i przekazaniu akcji na cele charytatywne świeżo upieczonych społecznościowych rodziców spotkała krytyka za tworzenie nowego rodzaju wehikułu inwestycyjnego, który miał ułatwić uniknięcie płacenia podatków. W grę wchodziła kwota 45 mld dolarów. Szybko wystosowano specjalne oświadczenie, w którym Mark dokładnie określił sposób dystrybucji swojej fortuny. Struktury spółki Chan Zuckerberg będą zorganizowane jako LLC (Limited Liability Company - spółka z ograniczoną odpowiedzialnością) i wszelkie udziały członków mają zostać normalnie opodatkowane. Serię trzech postów wyjaśniających cele nowego przedsięwzięcia lubiło już jednak tylko po 100 i 200 tys. osób.

Ponad 47,5 mln użytkowników z całego świata z pewnością będzie miało co śledzić w 2016 roku. Pytanie, czy jest sens inspirować się i w ogóle przejmować tym, co robi założyciel produktu, z którego się korzysta. W końcu to taki sam człowiek jak inni, z podobnymi problemami, postanowieniami noworocznymi (na 2016 365 mil do przebiegnięcia) i chęcią zmiany świata. Jeżeli czasami uda mu się kierunek zmian wytyczyć w słuszną stronę, to tym lepiej.