Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Kijowie opublikowało dane dotyczące strat armii w czasie działań wojennych: zginęło ponad 2,6 tys. żołnierzy, a ponad 9 tys. zostało rannych. – To nie jest propaganda, niewiele się to różni od tego, co my wiemy – powiedział „Rzeczpospolitej" ukraiński ekspert wojskowy, podpułkownik Konstantin Maszowec z grupy niezależnych obserwatorów Informacyjny Opór.
Z porównania z danymi wysokiego komisarza ONZ ds. praw człowieka na Ukrainie Zeida Ra'ada Zeida al-Husajna wynika, że straty wśród ukraińskich żołnierzy stanowią jedną czwartą wszystkich zabitych w trakcie konfliktu i ponad połowę rannych. Najwięcej ukraińskich żołnierzy zginęło w sierpniu i wrześniu 2014 r. oraz na przełomie 2014 i 2015 r.
– Dokładniej rzecz biorąc: w czasie rosyjskich interwencji. Latem 2014 r. na tereny opanowane przez separatystów wjechało 15–16 batalionów regularnej armii rosyjskiej, by ich wesprzeć. Wtedy doszło do wielkich bitew z nimi pod Iłowajskiem, ale też wokół Ługańska. Iłowajsk jest bardziej znany, gdyż walczyły tam również oddziały ochotnicze, które skupiały uwagę opinii publicznej – tłumaczy Maszowec.
Podobnie było zimą 2014 r., w czasie walk o Debalcewo i donieckie lotnisko, tylko wtedy mniej rosyjskich żołnierzy interweniowało na Ukrainie.
– Teraz trwa walka pozycyjna, trochę według standardów pierwszej wojny światowej. Oni strzelają, my odpowiadamy. Oni naruszają mińskie porozumienia, my też – dodał Maszowec.