„Dla utrzymania porządku publicznego" - wyjaśniła miejscowa policja kolejne dyskryminacyjne posunięcie wobec muzułmanów.
Kilka lat wcześniej w Sinciangu nakazano większości urzędnikom zwrócić paszporty na policyjne komendy tak, jak i większości mieszkańców. Przed każdym wyjazdem należało wytłumaczyć policji dokąd i po chce się jechać.
Ponieważ ówczesna decyzja pociągnęła za sobą biurokratyczny chaos od 2015 roku mieszkańcy Sinciangu, którzy dostali wcześniej paszporty na wyjazdy turystyczne za granicę mogą je trzymać w domu. Po powrocie z zagranicy musieli je cały czas oddawać biznesmeni (jeśli jeździli służbowo) i osoby, które wyjeżdżały w sprawach rodzinnych.
Teraz znów wszyscy oddadzą je policji, by „uniemożliwić wyjazd za granicę osobom podejrzanym" - jak napisał w chińskiej sieci społecznościowej Weibo jedno z miejscowych dowództw policji. Wydanie „The Global Times" zauważyło, że zapis w Weibo została szybko skasowana. Leżący na północnym zachodzie Chin „Autonomiczny Region Sinciang-Ujgur" zajmuje około 1/6 powierzchni kraju i zamieszkały jest w większości przez wyznawców islamu. Od przełomu wieku coraz częściej wstrząsany jest zamieszkami, a nawet krwawymi rozruchami – obecnie głównie w dużych miastach. Ale u schyłku lat 90. w górach Tien-szan – na pograniczu Chin i z Kazachstanem i Kirgizją) działały ujgurskie oddziały partyzanckie.
Muzułmanie protestują przeciw sinizacji regionu, władze z kolei twierdzą że niepokoje organizuje „Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu" - uznawany przez Pekin za organizacje terrorystyczną. Według amerykańskiego ośrodka analitycznego Stratfor „Ruch" posiadał ścisłe kontakty z al-Kaidą.