Do Sejmu wpłynął właśnie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, autorstwa posłów PiS. Dotknie wielu branż, ale też osoby prywatne.
Zabroniony ma być chów i hodowla na futra: lisa pospolitego, polarnego, norki amerykańskiej, tchórza, jenota oraz nutrii. Z obostrzeń wyłączono jedynie hodowlę królika. Pomysłom przyklaskują obrońcy zwierząt.
– W dzisiejszych czasach skazywanie na cierpienie wyłącznie z powodu modowych fanaberii jest barbarzyństwem. Zwierzęta, które w warunkach naturalnych są drapieżnikami występującymi na dużych przestrzeniach, w hodowli całe życie spędzają w ciasnych klatkach, uniemożliwiających ich naturalne zachowania – mówi adwokat Katarzyna Topczewska. – Cała procedura uboju takich zwierząt jest niehumanitarna. Norki uśmiercane są poprzez zagazowanie, a lisy poprzez porażenie prądem – dodaje.
Branża futrzarska musi się więc przygotować na mocne uderzenie. Choć jeszcze we wrześniu Krzysztof Jurgiel podkreślał, że w opinii kierowanego przez niego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi hodowla zwierząt futerkowych w Polsce odgrywa ważną rolę jako ogniwo obszaru produkcji zwierzęcej. Minister wyliczał, że branża zapewnia miejsca pracy, jest źródłem dochodów dla hodowców oraz wielu osób związanych z szeroko pojmowaną obsługą branży futrzarskiej.
Posłowie PiS chcą rozprawić się również z powszechnym w obszarze wiejskim obrazem psa przetrzymywanego na łańcuchu. Łańcuch ma zastąpić kojec o ściśle określonych wymiarach uzależnionych od wielkości zwierzęcia. Jeśli kojec będzie znajdować się na terenie prywatnym, właściciel zobligowany zostanie do zapewnienia zwierzęciu ocieplonej budy lub innego pomieszczenia chroniącego przed warunkami atmosferycznymi.