Książę podkreślał, że myślał o swoim życiu jak o życiu bohatera filmu "The Truman Show", z Jimem Carrey'em w roli głównej.
Film opowiadał o mężczyźnie, Trumanie Burbanku, którego - od urodzenia - śledziły telewizyjne kamery, a wszystkie osoby z którymi miał kontakt były wynajętymi aktorami.
Harry przekonywał, że bycie członkiem rodziny królewskiej to ogromne obciążenie, z którym ciężko mu było sobie poradzić. Dodał, że obawiał się, iż jego żona, Meghan i syn Archie będą musieli żyć ciągle w świetle jupiterów tak jak jego matka, księżna Diana. W 1997 roku Diana zginęła w wypadku samochodowym w Paryżu, do którego doszło, gdy kierowca samochodu, którym jechała, próbował uciec przed ścigającymi go fotoreporterami.
- Nie chcę tej pracy, nie chcę tam być, nie chcę tego robić. Zobaczcie co zrobili mojej mamie - mówił Harry w rozmowie z Shepardem.