Czy premier zdąży na lotnisko, gdy przedłużą się rozmowy na szczycie

PO mówi, że to rezygnacja z bizantyjskiego państwa. Opozycja oskarża jednak o populizm

Publikacja: 18.03.2008 06:07

– Państwo wybaczą, ale samolot nie będzie czekał – tak Donald Tusk zakończył piątkową konferencję prasową w Brukseli.

Nie pierwszy już raz szef rządu udał się w podróż rejsowym samolotem. Był już m.in. na Litwie, ale najwięcej emocji wzbudził jego lot do USA. Podczas tej podróży ktoś zadzwonił i ogłosił, że na pokładzie jest bomba. To kolejny raz wywołało dyskusję na temat latania samolotami rejsowymi przez najważniejsze osoby w państwie.

– To polityczny populizm, a nie żadne tanie państwo – mówił w niedzielę w TVN Jacek Kurski (PiS). – Rozpiszcie w końcu przetarg na samoloty dla rządu. Wszyscy się na to zgadzają – apeluje do Platformy Ryszard Kalisz (LiD).

Jednak Platforma nie zamierza o tym myśleć. – Rezygnujemy z bizantyjskiego przepychu. Nadal będziemy tak latać – zapewnia Stefan Niesiołowski (PO). Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski uważa, że dobrym rozwiązaniem, jeśli chodzi o wyjazdy najważniejszych osób w państwie, jest korzystanie zarówno z samolotów rządowych, jak i rejsowych. Podkreśla, że byłoby rzeczą niepoważną, gdyby podejmowano decyzję o wydaniu grubych milionów złotych na samoloty dla VIP-ów pod wpływem jednego żartownisia.

Dlatego pojawił się pomysł, żeby informację o rejsowych lotach premiera utajnić. – Trzeba się z tym liczyć – mówił Komorowski.

Nie jest do tego przekonany Donald Tusk. – Nie widzę powodów, by wywieszać wielki transparent, że lecę tym i tym samolotem. Niemniej nie będziemy z niczego robić tajemnicy.

Politycy PO, podtrzymując decyzję o lotach samolotami rejsowymi, powołują się najczęściej na kraje skandynawskie. – Premier, członkowie rządu i nawet król z dworem korzystają z publicznych środków transportu samolotowego – mówi „Rz” Berts Fredriksson ze sztokholmskiego MSZ. – Poza tym mają dwa samoloty rządowe do dyspozycji i muszą się nimi dzielić. Najczęściej lata nimi szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt. Sam mówi jednak, że korzysta z gullstreama, gdy nie ma innych możliwości lotu publicznymi środkami lub kiedy towarzyszy mu wielu współpracowników. Na łamach „Aftonbladet” tłumaczy, że loty publicznymi środkami transportu stanowiłyby droższą alternatywę. Samolot rządowy kosztuje bowiem prawie tyle samo, kiedy stoi lub kiedy lata. – Załoga otrzymuje miesięczną pensję – argumentuje.

Korzystanie z rządowego samolotu kosztuje kasę państwa ponad milion koron miesięcznie.

Zarzut szastania pieniędzmi podatników wytknęła ministrowi obrony „Aftonbladet”, gdy w ubiegłym roku poleciał gullstreamem ze Sztokholmu do Linköping, by się spotkać ze swym duńskim odpowiednikiem. „Odległość między miastami wynosi 200 km. Podróż kosztowała podatników (w przeliczeniu) 9400 zł” – napisali dziennikarze.

O rozrzutność oskarżano też ówczesnego premiera Görana Perssona. Poleciał on rządowym samolotem do Tajlandii po tsunami, podczas którego zginęło wielu Szwedów.

Pochwalono za to króla, który skorzystał z publicznego transportu. Uznanie wywołało też postępowanie premiera Fredrika Reinfeldta. Lata on często z premierem Danii Andersem Fogh-Rasmussenem. Razem polecieli na szczyt do Lizbony oraz Brukseli. Jednak w większości państw Europy oficjele korzystają z rządowej floty albo transportu armii. Tak jest m.in. we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Włoszech i Wielkiej Brytanii. Loty samolotami rejsowymi mogą jednak zakłócać przebieg niejednego szczytu międzynarodowego, gdy szef rządu czy prezydent wraz z delegacją śpieszą się na rejsowy samolot.

Leszek Miller w swoim blogu

„Od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok” – mawiał Napoleon. Jakże aktualnie brzmią te słowa, kiedy czytam o podróży premiera Tuska rejsowym samolotem do Wilna, a także zapowiedzi kolejnych takich lotów.

Mój węgierski kolega z czasów, kiedy obaj byliśmy szefami rządów, Péter Medgyessy nie docenił przenikliwości wielkiego Korsykanina i próbował tego samego.

To było naprawdę zabawne, jak na szczytach UE (...) węgierski premier nerwowo spoglądał na zegarek, aby zdążyć na rejsowy samolot. Jeszcze śmieszniej wyglądała towarzysząca mu delegacja ewakuująca się pospiesznie z sali obrad, aby dojechać przed premierem i przejść zwykłą lotniskową procedurę.

Najzabawniej wyglądało węgierskie BOR namawiane przez złośliwców, aby do samolotu (...) jeździło taksówkami. W końcu Medgyessy przestał zajmować się rozkładem lotów i nasi bracia od szabli i szklanki stali się znowu poważnym partnerem międzynarodowych gremiów.

Społeczeństwo
Państwo w Państwie: Odprowadziła dzieci na przystanek i zaginęła
Społeczeństwo
Komitet Żydów Amerykańskich kontra Muzeum Auschwitz. Spór o flagi
Społeczeństwo
Idzie wiosna? Termometry wskażą nawet 16 stopni. Nowa prognoza pogody na 10 dni
Społeczeństwo
Sondaż: Wiemy, jak Polacy oceniają spotkanie Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Społeczeństwo
Mężczyźni upomną się o swoje prawa na kongresie. „Mamy realne problemy”
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”