Włochy to bardzo usportowiony kraj. W Rzymie po obu stronach Tybru biegną pełne cyklistów, wrotkarzy i biegaczy trasy rowerowe. Nieco bliżej brzegu kilometrami ciągną się korty, baseny, boiska, przystanie wioślarskie i kajakowe. Podobnie jest w innych miastach, a oczkiem w głowie prowincjonalnych ośrodków parafialnych są boiska, po których księża uganiają się z młodymi wiernymi za piłką.
Niezliczone trasy, boiska, siłownie, baseny i sale gimnastyczne służą aż 12 milionom Włochów, którzy czynnie uprawiają jakiś sport. W weekendy odbywają się tu setki tysięcy amatorskich meczów i wyścigów.
Jak jednak wynika z danych policji, sondaży i szacunków, aż pół miliona niedzielnych sportowców sięga po nielegalny doping. Na osławione EPO, które zwiększa produkcję czerwonych ciałek, ale może prowadzić do zawału, Włosi wydali w ubiegłym roku aż 200 milionów euro. Ogółem, wraz z anabolikami, syntetycznym hormonem wzrostu i innymi cudami nielegalnego wspomagania, na włoskim czarnym rynku dopingowym sprzedano w ubiegłym roku produkty o łącznej wartości 2 miliardów euro, czyli za kwotę o 30 proc. wyższą niż w 2006 roku.
Jak wyjaśnia prof. Mauro Salizzoni, specjalista od dopingu włoskiej federacji kolarskiej, środki wspomagające we Włoszech kupić jest dziś niesłychanie łatwo. Na przykład w sklepach dla kulturystów znajdują się sprzedawane legalnie integratory zawierające nielegalne substancje, na przykład aminokwasy z nandrololem (anabolik), którego na próżno szukać na etykiecie, bo prawo tego nie wymaga. Jeśli zaś chodzi o ewidentnie nielegalny doping, zdaniem włoskiej policji można go dostać w co dziesiątej siłowni albo kupić bez trudu na czarnym rynku.
Wszystko dlatego, że od kilku lat rynkiem nielegalnego dopingu zajęły się sycylijska cosa nostra i camorra – mafia działająca w Kampanii. Z raportu komisji parlamentarnej ds. walki ze zorganizowaną przestępczością wynika, że organizacje mafijne kontrolują blisko połowę włoskiego rynku dopingowego (trzy lata temu jedną trzecią). Przyczyny są proste. Handel tymi środkami przynosi ogromne zyski, choć nie tak wielkie jak narkotyki, ale jest o wiele bezpieczniejszy. Za złapanymi handlarzami narkotyków więzienne bramy zamykają się na wiele lat. Z 35 skazanych w ubiegłym roku we Włoszech za dopingowy proceder żaden nie trafił za kratki, bo wszystkie wyroki były niższe niż dwa lata więzienia, więc zgodnie z prawem ferowano je w zawieszeniu. Poza tym walka z nielegalnym dopingiem wśród amatorów jest walką z wiatrakami, bo nikt, choćby z powodów finansowych, nie prowadzi wśród nich żadnych antydopingowych kontroli. Dostęp do większości środków pobudzających jest bardzo łatwy: najczęściej chodzi o produkowane legalnie leki, które są w niemal każdej aptece. Wystarczy recepta.